wtorek, 10 grudnia 2013

Część 13 :)

*Oczami Patrycji*
Kiedy się obudziłam wciąż byliśmy jeszcze w powietrzu. Nie orientowałam się ile nam jeszcze zostało do lądowania i szczerze mówiąc wcale mnie to nie obchodziło. Rozejrzałam się po samolocie. Wszyscy słodko spali, tylko oczywiście ja - biedna Patrycja, którą obudził jakiś przeklęty człowiek z załogi wychodzący z kibla, bo oczywiście drzwi nie da się zamknąć cicho tylko trzeba porządnie walnąć żeby wszyscy wiedzieli, że już wolne - nie spałam. Z uśmiechem na ustach przyglądając się każdemu z chłopców po kolei, stwierdziłam, że wyglądają całkiem słodko kiedy śpią, ale patrząc w  stronę - prawdopodobnie Nialla - nie mogłam w ogóle odczytać dostrzeganych kształtów. Wydawało mi się, że ma dwie głowy. Spokojnie Pati, spokojnie to tylko senne przywidzenia - pomyślałam. Byłam o tym święcie przekonana dopóki jedna z głów nie zaczęła rozdziawiać twarzy i ziewać. Co do...? No tak, mogłam się domyślić. Magda wgramoliła się chłopakowi pod kołdrę i trzymając się go tak mocno - jakby zaraz coś miało go jej ukraść - pogrążona była w błogim śnie. 
Z tego co widziałam, Ala z Lou też nie próżnowali i spali sobie razem na tym biednym - który prawdopodobnie pod ich ciężarem już nie wytrzymywał - jednoosobowym fotelu. O nie... tak nie będzie. Ja sama spać nie będę - powiedziałam sobie w duchu i rzuciłam się na Harrego. 
- Mamo, jeszcze pięć minut. - Usłyszałam. 
Zachichotałam cicho by go jeszcze bardziej nie obudzić i całując go lekko w policzek ułożyłam się obok niego wtulając w jego ramię. W sumie to nie pamiętam nic oprócz głosu pilota, który oznajmiał, że za jakieś 30 min będziemy lądować.
Wokół mnie nadal panowała ciemność, aż w pewnym momencie usłyszałam moje imię i widziałam tłumy ludzi, które je krzyczą. Ja zaś stojąc na krawędzi deski, jakie są na basenie, przygotowywałam się do skoku.
- Niall ty debilu! Podnoś ją zanim się obudzi i się zorientuje, że leży na ziemi! - Słyszałam znajomy głos.
- Chłopaki, bez takich wyzwisk mi tu proszę. - Znowu ktoś coś powiedział . Tym razem to była kobieta.
- Dobra, dobra. Już się tak nie denerwuj. Przecież nic jej się nie stało.
- Ale zaraz tobie się coś stanie, jak się nie ogarniesz!
- Spoko chłopaki! Zluzujcie majty. Zabieramy Patkę i jedziemy do domu zjeść jakieś śniadanie, bo jak widać niedożywienie u pewnych osób daje się we znaki. - Ktoś zaoponował podśmiewując się z reszty.
*Oczami Harrego*
Przenieśliśmy wszystkie nasze bagaże - wraz z Patrycją - do środka. Walizki - nawet ich nie rozpakowując - rzuciliśmy w najciemniejszy kont salonu, a ja razem z moją dziewczyną rzuciłem się na kanapę. Niestety moje zamiary się nie powiodły, bo kiedy tylko się na niej znalazła, od razu się przebudziła. To sobie porę wybrała na pobudkę... jakby nie mogła wcześniej. - pomyślałem.
- Co się dzieje? - Zapytała.
- Nic, tylko chciałem Cię położyć, żebyś sobie dalej spała, ale no..., pech tak chciał, że się obudziłaś, a tak ślicznie wyglądałaś jak spałaś. 
- Dobra, już mi tak nie słodź, bo próchnicy dostane.
- To ty sobie pooglądaj telewizję, a ja pójdę pogadać z chłopakami iiiii może zrobię Ci coś do jedzenia.
- Może? - Zapytała z powagą w głosie. 
- No dobra, zaraz wracam z jajecznicą. 
- I to ja rozumiem!
- A jakaś zachęta? - Zapytałem patrząc podejrzliwie.
- Odwróć się.
Popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Ale po co?
- No odwróć się.
Zrobiłem jak kazała, po czym wymierzyła mi solidnego kopa w tyłek.
- Ej! To bolało.
- Oj, nie bądź baba.....
- Teraz to się obraziłem.
- I co ja Ci poradzę?
- Nie dostaniesz śniadania!
- O, i jeszcze mi grozi!
- Ja mówię serio...
- Dobra już, dobra, chodź tutaj, bo mi się nie chce ruszać z kanapy. - Powiedziała zrezygnowana.
Pocałowała mnie w usta i uradowany poszedłem do kuchni, gdzie siedzieli chłopcy. Magda poszła się kąpać, a Ala pojechała po ubrania do domu, bo miała zostać na noc, więc mogłem na spokojnie obgadać z nimi jedną sprawę.
- Słuchajcie. - Zacząłem siadając na barowym stołku przy wysepce kuchennej. - Wpadłem na pomysł iż dzisiejszy dzień można by ochrzcić mianem "Dnia bez ubrania". Co sądzicie? 
- Hmm.. pomysł nie jest zły, ale co będziemy z tego mieli? - Zapytał Zayn.
- No choćby to, że dziewczyny też w tym dniu będą uczestniczyć.
- Wątpię, że Alicja się zgodzi. - Oznajmił Lou.
- A to się zobaczy. Wchodzicie w to?
- No jasne! - Krzyknęli wszyscy zgodnie.
- Co jasne!? - Usłyszeliśmy głos Patrycji z salonu.
- Umm... Tłumacze chłopakom jak robię kurczaka nadziewanego jabłkami! - Wymyśliłem coś na szybko.
- No to mam dziś nadzieje, na dobry obiad skoro jest pięciu kucharzy!
- Czemu jej nic nie powiedziałeś? - Zdziwił się Liam.
- Ona, jak i Ala i Magda dowiedzą się w swoim czasie. - Powiedziałem tajemniczo.
- Okej. No to kiedy zaczynamy, bo ja mogę choćby teraz! - Wrzasnął Niall.
- Obiad o tej godzinie!? Jest przed jedenastą! - Znowu zdało się słyszeć krzyki Patrycji.
- Szykujemy się do gotowania! - Odpowiedziałem, po czym podszedłem do kalendarza i zaznaczyłem w nim czerwonym markerem nasze święto.
*Oczami Magdy*
Wyszłam z łazienki jeszcze czując ten genialny żel pod prysznic, który dostałam wczoraj od Nialla. Po tej kąpieli, byłam wygłodniała jak wilk, więc obrałam kierunek ,,lodówka''. Już chciałam ją otworzyć i pogrążyć swój zgłodniały wzrok w jej wnętrzu, kiedy dostrzegłam w kalendarzu - przyczepionym do jej drzwi - czerwone kółko, a w nim napisane " DZIEŃ BEZ UBRANIA". Oczywiście długo nie zastanawiałam się kto to mógł wymyślić, ale uznałam, że to tylko taki żart i wyciągając mleko i płatki z szafki obok, odwróciłam się gotowa do wyjścia. W jednej chwili obydwie rzeczy wyleciały mi z rąk.
- No cześć Magda. Jak tam? - Zapytał mnie.... całkiem nagi Zayn.
- Ww... porządku.
Byłam trochę skrępowana.jego widokiem, ale kiedy zobaczyłam Nialla na korytarzu już mnie to skrępowanie opuściło i rzuciłam się na niego niczym lwica na uciekającą antylopę, tyle że on nie uciekał, ale wręcz czekał, aż to zrobię. 
Rzuciliśmy się na kanapę w salonie, a biedna Patrycja spokojnie oglądająca telewizję, o mało co nie dostała zawału. Na szczęście ominą ją widok Nialla bez ubrania, bo przelatując przez oparcie sprawnie, a prawdę mówiąc przypadkowo, owinął się w kocem leżącym na nim.
Z uwagi na dzisiejszy dzień, wcale nie przejmowaliśmy obecnością wszystkich domowników, bo i tak każdy chodził bez ubrania.
Objął mnie w talii i zwinnym ruchem przekręcił tak, że teraz był nade mną. Zaczął mnie namiętnie całować i w międzyczasie pozbywać się mojej koszuli. Najwidoczniej nie chciało mu się dłużej bawić w odpinanie, bo pociągnął za materiał jednym sprawnym ruchem i usłyszałam tylko jak guziki odbijają się od podłogi lecąc we wszystkie możliwe strony. Wsadziłam rękę w jego włosy i delikatnie za nie ciągnęłam od czasu do czasu. Po pozbyciu się górnej części garderoby, zaczął z pocałunkami schodzić coraz niżej i zajął się odpinaniem moich spodni. Kiedy już je ze mnie ściągnął rzucając w telewizor - tak że prawie zleciał z szafki, na której stał - Spojrzał się na mnie łobuzersko.
- Masz w sobie coś z Irlandczyka? - Zapytał ledwo łapiąc oddech.
Spojrzałam na niego z zakłopotaniem.
- Nie.
- A chcesz mieć?
Po tych słowach wszystko działo się tak szybko, że prawie nie słyszałam dzwonka do drzwi. No cóż, nikt nie pofatygował się, żeby otworzyć, bo najwyraźniej wszyscy poszli na górę żeby nam nie przeszkadzać. Niall wziął mnie w swoje objęcia, a ja zaplotłam nogi na jego talli i z przekonaniem, że to Ala wróciła poszliśmy otworzyć.
- MAMA?! - krzyknął kiedy oderwał w końcu swoje usta od moich.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadara tatatadatardara wielki powrót po czterech miesiącach looool o.O Na szczęście planujemy dodać dalszą część..... może i nawet jutro :P Serio wyrobimy się XD Piszcie jak wrażenia, bo mi się wydaje, że jak do tej pory to jest to Niallepsza cześć EVER ^^ ( tak się nie chwaląc )
Jak myślicie? Co na to mama Nialla? Będzie w szoku? :P A tego moi mili - chociaż jest Was niewiele z tego co widzimy po komentarzach, chyba, że się mylimy - dowiedzie się w następnej części. (O my złe ^.^) Więc jeśli Wam się podobało to piszcie wszystko co wam ślina na język przyniesie, albo raczej palce na klawiaturę Xd. See ya do jutra :D
******
Oczywiście szczególna dedykacja dla Karci i Asi, które tak czekały na ten rozdział. :P 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Część 12 :)

*Oczami Magdy*
Wpadliśmy do mojego domu cali mokrzy i dosłownie z nas kapało. Zdejmowaliśmy z siebie mokre ubrania rzucając je na podłogę, kiedy do przedpokoju wparowała mama.
- Sadzawkę mi z domu robicie! Co ja kaczka?! Przed chwilą myłam tu podłogę.
- Sorry mamo zaraz to posprzątam.
- No mam taką nadzieję. Idź w tej chwili po mopa.
- Ja pójdę! - Zaoferował się Louis. - Mopa znalazłem, ale nigdzie kija nie widzę. - Powiedział, kiedy do nas wrócił.
- Przecież to jest nasz pies! - Krzyknęła moja mama.
- To żyje?! ... Jak się wabi ?
- Fafik. - Odpowiedziałam.
- Sorry Fafik. Na przyszłość weź się trochę obetnij, bo niedługo serio ktoś wytrze tobą podłogę.
- Dlaczego mówisz do jego tyłka? - Zapytał Harry.
- Serio?! To gdzie on ma głowę?
- Yyy no jak tu ma zadek, to chyba z drugiej strony?
- Masz szczęście, że czegoś mu się w międzyczasie nie zachciało. - Dodał Liam.
~*~
 TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Siedzieliśmy wszyscy u mnie w pokoju grając w karty i przeglądając twittera, bo po ostatniej przygodzie jaką zafundowały nam fanki postanowiliśmy nie ruszać się z domu nie dalej niż do małego sklepiku po drugiej stronie ulicy, a jeśli któryś z chłopców chciał iść od Patrycji do mnie lub na odwrót to musieli to robić baaaardzo ostrożnie. Jednak nic szczególnego nie traciliśmy przesiadując w domu, bo znowu lało. 
- Powiem wam chłopaki, że chyba przywieźliście ze sobą londyńską pogodę. Nie wiem co wy tam robicie jak ciągle tak pada.
- Może nie ciągle, ale jakoś sobie trzeba radzić. - Odpowiedział Zayn.
Tę jakże interesującą i zawziętą konwersację przerwał nam dzwonek do drzwi. Ułożona wygodnie na Niallu nie miałam najmniejszej ochoty zmieniać pozycji, a co dopiero wstać i otworzyć.
- Louis mógłbyś?
- No jasne.
*Oczami Louisa*
Jak to miałem w zwyczaju nawet nie patrząc przez wizjer otworzyłem drzwi. To nic, że mógł stać za nimi zabójca, gwałciciel, czy Bóg wie kto jeszcze, ale i tak nigdy nie sprawdzałem kto jest po drugiej stronie.
- Cześć Louis!
Musiałem skojarzyć fakty, by po chwili zorientować się, że to miłość mojego życia, moja gwiazdka z nieba, moje słoneczko najjaśniejsze, moje szczęście, moja żabcia najpiękniejsza, moja opoka, moja..... o czym to ja...? Aha, Alicja przyjechała! 
- Ala, co ty tu robisz?!
- Proszę bardzo twój cukier, o którym pisałeś.
- Ooooo jakie to słodkieee.
- No, masz racje. Dlatego nie przesadź, bo nie mam zamiaru znowu ciągać Cię po dentystach.- Pogroziła mi palcem. - No, to chyba wszystko... To cześć! 
Zaczęła powoli schodzić po schodach, a ja zupełnie zdezorientowany nie wiedziałem o co chodzi.
- Ale... Gdzie idziesz? - Posmutniałem.
- Żartowałam pyśku! - Rzuciła, odwracając się do mnie na pięcie. - No to gdzie reszta ferajny? - Zapytała całując mnie na powitanie.
- Siedzą wszyscy u Magdy w pokoju.- Odpowiedziałem i pomogłem zdjąć jej płaszczyk przeciwdeszczowy.
- Chodź, ucieszą się jak zobaczą, że przyjechałaś!
W tym momencie wparowała pani Grażyna.
- Co to ma być?! Kim jesteś?! Dlaczego sprowadzasz mi obcych ludzi do domu?!
*Oczami Magdy*
Ocho. Znowu mamie coś nie pasuje. Tym razem już musiałam ruszyć się z łóżka.
- Wybacz Niall muszę sprawdzić o co chodzi, zaraz wracam.
Blondyn puścił mi oczko w odpowiedzi.
- Co się dzieje? - Zapytałam.
- Twój kolega Loucy sprowadza mi jakieś nieznajome dziewczęta do mieszkania.
- Louis proszę pani. - Po raz kolejny poprawił ją chłopak.
- To nie zmienia faktu, że i tak Cię nie lubię. - Odpowiedziała, na co brunet pokazał coś dziwnego.

- Ale mamo ona nie jest nieznajoma. To koleżanka, którą poznałam w Londynie.
- Alicja, miło mi.
- A ja Grażyna. Również mi miło.
Wszyscy oprócz blondyna - który usnął - przyszli przywitać się z naszym gościem. Potem dziewczyna wciągnęła za sobą do mojego pokoju swoją walizkę, zauważając przy tym śpiącego Horana.
- Magda, może korzystając z okazji zrobimy mu jakiś kawał. - Kiwnęła głową w stronę łóżka.
- Hmm... , a masz może jakiś pomysł?
- Jedyne, co aktualnie mam pod ręką to moje perfumy.
Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i wypsikałyśmy chłopaka, po czym dyskretnie - niczym woń z jego ubrania - ulotniłyśmy się z pokoju.
*Oczami Patrycji*
Byłam w łazience, kiedy usłyszałam lamentowanie żarłoka. 
- Kto mnie wypsikał tym słodkim czymś?! Teraz pachnę jak dziewczyna! Idę się umyć!
Właśnie wychodziłam, więc minęłam się z nim w drzwiach. Wyglądał groźnie, dlatego postanowiłam przejść w milczeniu.
*Oczami Magdy*
Podczas gdy reszta okupowała moją lodówkę, a mama poszła na zakupy jakby przewidując, że zaraz będzie pusta, ja przeglądałam w salonie twittera. 
- Nudy. ....... Nudy. ........ Nudy. ..... Nic się nie dzieje na tym twitterze. - Mówiłam sama do siebie.
Nagle zobaczyłam, że ktoś napisał coś o chłopcach.
- Ciekawe co znowu napisali? Czyżby tym razem to Zayn pobił jakiegoś ochroniarza na lotnisku? - Zachichotałam.
To był jakiś polski fanpage poświęcony 1D.
**
Chłopcy aktualnie przebywają w Nowym Jorku. Na dowód macie kilka zdjęć. ;)
**
- Taaaa, akurat. Nie wiedziałam, że mieszkam w Nowym Jorku. Jak już się takie coś zakłada to się podaje prawdziwe informacje i aktualne zdjęcia. Yhhh. Chociaż z drugiej strony... przynajmniej nikt nie pisze o pościgu po alejach.- Powiedziałam cicho.
W pewnej chwili usłyszałam krzyk Nialla.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa..... Piana w okuu, aaaa!!
- Już biegnę! - Zawołał uradowany tata, a ja na te słowa dosłownie wystrzeliłam z kanapy.
- A gdzie ty się wybierasz?!
- Do łazienki?
- No chyba Ci się coś pomyliło tato?! Oddawaj ten ręcznik, ja idę!
~*~
Gdy chciałam delikatnie przetrzeć oczy Horana, ten niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek i wciągnął do środka. Z tego co zauważyłam nawet nie mył włosów, więc piana w jego oku była tylko małym kłamstwem.
- Wiedziałem, że od razu przybiegniesz. - Powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
Po moim ciele zaczęły spływać ciepłe krople wody lecące z włączonego prysznica... Kabina w jednej chwili zrobiła się zaparowana, a mokry teraz ręcznik leżał pod moimi stopami... Chłopak po woli zaczął zdejmować ze mnie ubrania, po czym zbliżając się jeszcze bardziej objął mnie w talii zaczynając składać pocałunki na mojej szyi, by potem jego malinowe usta spotkały się z moimi. 

*Oczami Grażynki*
Ścierałam kurze w salonie, w czasie kiedy przyjaciele mojej córki wraz z moim mężem rozgrywali partyjkę "Makao" - oczywiście go ogrywali, jak zawsze - kiedy do mieszkania wpadło nam czterech mężczyzn.
-Co to ma znaczyć?! Stefan chodź tu szybko!
- Co się dzieję marcheweczko? 
- Marcheweczko?! Lubię mar..... 
- Wiemy! - Krzyknęliśmy jednocześnie.
*Oczami Stefana*
- Stefan zrób coś! Mamy złodziei w domu!
- Złodzieje z kamerą?
- Może ukradli komuś po drodze? W ogóle nie myślisz.
- Już biegnę po szczotę i zaraz ich przegonię!
- Panie spokojnie! My kręcimy "This Is Us" !
- A co to?
- Stefan nie wież im! 
- To jest pan Crazy Mofo i pan nie wie? - Wtrącił Harry.
- Że to film o Was? 
- Nie..., o tańcu godowym biedronek.
- Biedronki!? W moim domu?! Skąd te małe skurczybyki się tu wzięły?! Grażyna chowaj sałatę!
Na początku nie wiedziałem czy sobie ze mnie żartują, czy mówią prawdę. Jednak po chwili do mnie dotarło.
- AAAAA! Będę w filmie! 
- Gdzie jest Niall? - Zapytał jeden z nich.
- W łazience. - Odpowiedziałem.
*Oczami Magdy*
Stanąwszy na zimnej posadzce od razu dorwałam się do suszarki, by choć trochę zamaskować "dowody zbrodni" przed rodzicami. W tym czasie blondyn skończył kąpiel i owinąwszy się w ręcznik wraz ze mną chciał nie zauważalnie przedostać się do pokoju po ubrania, bo oczywiście zapomniał ich stamtąd zabrać.
Otworzyliśmy drzwi i w momencie leżeliśmy na ziemi, bo wbiegł w nas jakiś gość z kamerą.
Widziałam tylko mojego tatę podbiegającego do nas i machającego do obiektywu skierowanego na sufit.
- Czeeeeeść! Jestem Stefan  i jestem Directioner, a moja córka chodzi z Niallem Horanem! Dumny ze mnie ojciec! 
- Tato, ale wiesz, że ona jest wyłączona?
*Oczami Nialla*
Nie dość, że nikt do nas nie zadzwonił, że dzisiaj kręcimy, to jeszcze zaciągnęli mnie w ręczniku na kanapę, żeby przeprowadzić ze mną wywiad. Zadawano mi bardzo dziwne pytania typu: " Ile kilogramów ziemniaków zjadasz rocznie? " , albo " Ile ostatnio wydałeś w Nando's ? " ,  a Tata Magdy wciąż wychylał swoją łysą głowę zza kanapy. 

*PO ZAKOŃCZONYM WYWIADZIE*

*Oczami Magdy*
- Mamoooo, bo chłopcy wraz z Alą zaprosili mnie do Londynu. Mogłabym jechać?
- Czyś ty dziecko oszalała?! Nie ma takiej opcji ! Przed chwilą stamtąd wróciłaś!
- Grażynka pozwól dziecku jechać. - Wkroczył do akcji Tata.
- Niee i koniec!
- Nie słuchaj mamy... Ja Ci pozwalam jechać, pod warunkiem, że będę mógł Was tam odwiedzać. - Powiedział mi na ucho.
- Jasne! Dzięki tato!
- No to świetnie! Samolot mamy dzisiaj o dwudziestej . Lećcie się spakować! Raz, raz ! - Zakomunikował Zayn.
Mama akurat tłukła schaby, więc tłuczkiem, który trzymała w dłoni uderzała o drugą i z morderczym wzrokiem wpatrywała się w tatę.
- Tak, tak wiem kochanie. Śpię dzisiaj na kanapie..- Odpowiedział smutno.
~*~
Szłam do kuchni po coś do jedzenia, bo przez to pakowanie okropnie zgłodniałam. Przechodziłam, obok aktualnego pokoju Lou, gdzie siedział teraz wraz z Alą i prowadzili bardzo tajemniczą rozmowę.
- Masz to? - Zapytał Tomlinson
- No, mam. - Odpowiedziała, po czym podała brunetowi jakąś kopertę.
Całą sytuację obserwowałam przez uchylone drzwi od pomieszczenia i wydała mi się dziwna i podejrzana.
Jednak moje wątpliwości szybko zostały rozwiane. Okazało się, że w owej tajemniczej kopercie znajdowały się dwa stypendia na Oxford, które nie wiem jakim cudem, ale udało się załatwić Ali. Mama była wniebowzięta do tego stopnia, że aż sama z własnej woli zgodziła się żebym pojechała i pozwoliła tacie wrócić do łóżka. 
*Oczami Patrycji*
Z racji tego, że moja mama i mama Magdy były najlepszymi przyjaciółkami, wystarczył tylko jeden telefon, żebym otrzymała pozwolenie na wyjazd tym bardziej kiedy mama dowiedziała się o stypendiach.

*TRZY GODZINY PÓŹNIEJ NA LOTNISKU*

Staliśmy już zwarci i gotowi do odprawy. Czekał na nas prywatny samolot chłopców, bo przecież nie dolecielibyśmy żywi publicznymi liniami.

Oczywiście chłopcy musieli sobie szczelić sweet focie przed odlotem, żeby mieć jakąś pamiątkę z pobytu w Polsce.
Rozsiedliśmy się wygodnie w fotelach i za piętnaście minut mieliśmy odlatywać, bo piloci sprawdzali ostatnie drobiazgi, by podróż była bezpieczna. 

W pewnym momencie do samolotu wszedł jakiś starszy pan. Od razu go rozpoznałam. To był ten sam dziadek, który kiedy pierwszy raz leciałyśmy do Londynu wyzywał na nas, że zabrałyśmy mu orzeszki.
- Co za wstrętne dziewuchy! Śledzą mnie! I jeszcze kolegów przyprowadziły! Człowiek już nie może normalnie publicznymi środkami transportu podróżować, bo się znajdą takie dwie co Ci uprzykrzą życie! Wychodzę stąd i już nigdy nie skorzystam z tych linii lotniczych! - Wykrzyczał.
- Ale panie dziadku! To jest prywatny samolot! Wyjdź pan stąd! - Zabrał głos jeden z pilotów.
A dziadek widząc, że pomylił samoloty szybko wycofał się na zewnątrz.
- Dobraa.... To było dziwne. - Dodał Liam - Nie wnikam w szczegóły tej znajomości.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu jest 12 część!! Cóż będziemy dużo pisać? Wakacje są i mały leń nas dopadł, ale mamy nadzieję, że to Was nie zraziło do czytania. ;) 
***************
Asiu (Alicjio Fletcher XD) nasza kochana! Dedykujemy Ci ten z jakże wielkim trudem napisany rozdział. :) Co prawda jesteś na wyjeździe, ale chcemy Ci życzyć wszystkiego co Niallepsze, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń (szczególnie tych o Lou) i żebyś nas nigdy, przenigdy nie zapomniała! 
PS. Do życzeń dołącza się również Karcia ^^

poniedziałek, 15 lipca 2013

Część 11 :)

 *Oczami Louisa*
Wystrzeliłem spod kołdry jak poparzony i dosłownie sprintem pobiegłem do pokoju Magdy.
- Ej śpię z Wami! - Oznajmiłem wskakując między Nialla i jego dziewczynę.
- Louis co ty robisz? - Zapytał Horan.
- Tak coś trzaska, że sam w pokoju spać nie będę!
- Co Ci trzaska?!
- No nie wiem. Chyba burza idzie.
- To nie burza. - Zaśmiał się. - Tylko my.
- Ooo widzę, że chyba Wam przeszkodziłem. Teraz macie problem, bo mi tu z Wami za wygodnie i nie wyjdę.
- No chyba sobie żartujesz? - Powiedział chcąc mnie wygonić, ale niestety bezskutecznie.
Tak więc byli na mnie skazani do rana.
*Oczami Grażynki*
Szłam obudzić Magdę i jej chłopaka na śniadanie. Wiedziałam, że mimo moich zakazów co do tego, żeby razem spali i tak to zrobią, ale to co zobaczyłam po wejściu do pokoju wręcz mnie zszokowało. W łóżku były nie dwie, a trzy osoby.
- Wytłumaczy mi ktoś co tu się dzieje?
- O, mamo! No bo wiesz wczoraj w nocy była burza, a Louis boi się burzy więc przyszedł spać z nami.
- Niech pani się nie martwi to nie trwało długo, bo im przeszkodziłem. - Zakomunikował Tomlinson.
- Steeeeeeefffaaaaaan!!
- Co się dzieje marcheweczko?
- Marcheweczko?! Lubię marcheweczki! - Krzyknął brunet.
- Stefan zobacz co tu się wyprawia! - Wskazałam na nich palcem.
- No widzę, leżą sobie i grają w karty. Czy to aż takie złe?
- Karty.... Jakie karty?! Skąd Wy je wzięliście?!
- Nic takiego nie robią, a ty jak zwykle panikujesz.
- Ale ten jeden...
- Louis proszę pani. - Powiedział grzecznie chłopak.
- On mówił, że im przeszkodził!
- No tak przeszkodził nam, bo wygrywałem, a jak przyszedł to musieliśmy zacząć od nowa.- Oznajmił Niall.
- Coś mi tu śmierdzi...
- Wybacz kochanie. Zapomniałem zmienić skarpetek.
Zrezygnowana wyszłam z pokoju, a Ci oszukiści wraz z moim mężem wyszli za mną i siedli do stołu czekając na naleśniki.

~ W TYM SAMYM CZASIE ~

*Oczami Patrycji*
- Zaraz jedziemy do Tesco na zakupy chcecie coś? - Zapytała mama.
- Do Tesco?! O ja, to macie tu coś takiego?! Uwielbiam ten sklep! Mogę jechać z Wami?! - Krzyczał uradowany Harry.
- Nie! Ty zostajesz. - Powiedziałam stanowczo.
- No, ale...
- Nie i koniec! Jeszcze Cię ktoś zobaczy.
- No dobrze... To w takim razie ja się idę umyć.
Rodzice w końcu wyszli, a kiedy tylko chłopcy to zauważyli puścili muzykę i zaczęli tańczyć. Najwidoczniej Styles to usłyszał, bo wyskoczył owinięty w pasie ręcznikiem z łazienki i dołączył do nich.
Tak podskakiwał, że w pewnej chwili ręcznik zsunął się z niego na ziemię, a w tym samym czasie mama weszła do domu.
- Zapomniałam port... - Nie zdążyła dokończyć, gdyż oszołomił ją widok Hazzy.
Wzięła portfel i szybko wycofała się w stronę samochodu.
- No to co idziemy gdzieś dzisiaj? - Zapytał po chwili Liam.
- No tak. Poczekajmy na Harrego niech się ubierze, a ja zdzwonię do Magdy i możemy wychodzić.

~ PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ W LESIE ~

- O mój boże! Gdzie my jesteśmy?! Zgubiliśmy się! - Krzyczał Malik. -  Co się robiło jak się zgubi? - Mówił pod nosem. - A no tak trzeba się przytulić do drzewa!
Wszyscy oprócz Zayna staliśmy opanowani, bo znaliśmy drogę, a jego nabraliśmy, że nie wiemy gdzie dalej iść. Śmiejąc się pod nosem przyglądaliśmy się całemu zajściu. Po chwili mulat odskoczył od drzewa i zaczął zdejmować z siebie ubrania.
- Mrówwwkiii! Mrówkii mnie oblazły!!! Zdejmijcie je ze mnie!!
Jakieś dwa metry od nas szła starsza pani podpierająca się balkonikiem. Miała na nosie wielkie, grube - niczym denka od musztardy - okulary i przystanęła na chwilę, żeby odpocząć.
- Zboczeniec!! Zboczeniec!! - Zaczęła się nagle wydzierać swoim starczym głosem.
- Ale gdzie? - Zapytał rozebrany do bokserek chłopak.
- Dziewczynko uciekaj! Ja go powstrzymam! - Zwróciła się do Stylesa, po czym zaczęła bić Zayna.
- Znowu to samo? Serio? - Zapytał zrezygnowany Harry.
- Nie martw się dla nas zawsze będziesz męski. Wszyscy jesteśmy męscy. - Oznajmił Louis. - A swoją drogą pożyczysz mi tą maseczkę do twarzy? Tą co pachnie jak kiwi, bo świetnie nawilża cerę.
- Nie ma sprawy, dla Ciebie wszystko.
- Dobra chodźmy już stąd, bo tutejsze babcie chodzące po lesie są niebezpieczne. - Powiedział stanowczo Malik spoglądając podejrzliwie na staruszkę.
*Oczami Magdy*
Przedzierając się przez chaszcze wyszliśmy z lasu i jak to bywa w takich okolicznościach byliśmy cali w bąblach bo mali krwiopijcy nas napadli. Szliśmy w stronę przystanku , a chłopcy - próbując się jakoś zamaskować - założyli kaptury i ciemne okulary.
Autobus już przyjechał, a my wszyscy zaczęliśmy wsiadać. Tylko jeden niezorientowany Niall chciał wbiec do pojazdu kiedy drzwi już się zamykały, skutkiem czego było to, że najpierw w nie z całej siły walnął, a potem biegł za autem i krzyczał do kierowcy, żeby ten wpuścił go do środka. Oczywiście niczego nie zauważyliśmy.
*Oczami Nialla*
Biegłem bez wytchnienia, a kiedy byłem już na następnym przystanku zobaczyłem auto, do którego wsiedli prawie wszyscy, którzy tam stali.
- O, ten pewnie jedzie do miasta! - Pomyślałem.
Chodząc po całym autobusie w tą i z powrotem i nie widząc nigdzie chłopaków dojechałem na koniec linii. Zdezorientowany i wystraszony zacząłem panikować.
- O nie! Teraz to ja się zgubiłem!. Zastosuję technikę Zayna i przytulę się do drzewa! - Krzyczałem rozglądając się wokoło. - Ale... Ale tu nie ma drzew! Same lampy! I co ja teraz zrobię? Wiem! Zadzwonię do Harrego!
Wybrałem numer i czekałem na sygnał, jednak po chwili odezwała się automatyczna sekretarka.
- No czy on sobie ze mnie robi żarty?! Od kiedy on ma sekretarkę?! - Zbulwersowałem się
- Witam. Oto oficjalny i jedyny numer Harrego Styles'a. Jeśli jesteś fanem - wciśnij jeden.
- Hmmm.. Ciekawe co się stanie? Nigdy tego nie próbowałem.
- Pomyłka.
Łapczywie wciągnąłem powietrze.
- Spokojnie Niall...Spokojnie... - Wypowiedziałem szeptem.
Zadzwoniłem jeszcze raz i znowu to samo.
- Jeśli jesteś fanem - wciśnij jeden.
- Ooo nie, nie ze mną takie numery...
- Jeśli jesteś Zaynem - wciśnij dwa.
- Coo?!
- Jeśli jesteś Liamem - wciśnij trzy. Jeśli jesteś Louisem - wciśnij cztery. Jeśli jesteś Harrym - wciśnij pięć.
- Co za debil dzwoni sam do siebie!? No, nie ważne...
- Jeśli jesteś Niallem wciśnij sześć.
- No w końcu... - Powiedziałem i wcisnąłem klawisz.
- Jeśli chcesz kanapkę - wciśnij jeden.
- Ja się zgubiłem! Nie jestem głodny!
- Jeśli nie wiesz gdzie jesteś - wciśnij dwa.
Zrobiłem jak kazał mi głos w telefonie.
- Podaj swoją lokalizację.
- Fuck! Skoro nie wiem gdzie jestem to jak mam podać swoją lokalizację?! Idiots... Idiots everywhere....
- Jeśli kompletnie nie wiesz gdzie jesteś - wciśnij trzy, a nasz satelita Cię namierzy.
- Nareszcie....
*Oczami Stefana*
 Jechałem sobie ulicą, kiedy dostrzegłem siedzącego na krawężniku chłopaka Magdy.
- Cześć Niall. Co ty robisz na takim odludziu?
- No wie pan, pomyliłem autobusy i tak jakoś wyszło.
- A gdzie reszta?
- Są już pewnie na mieście. Dzwoniłem do Harrego, ale z jego pocztą to można szału dostać.
- Wsiadaj chłopcze, podwiozę Cię. Nie wiesz może, czy mówili gdzie idą?
- Dziewczyny chciały nam pokazać jakąś Jasną Górę.
- No dobra, wiem gdzie to jest. Zapinaj pasy i jedziemy.
*Oczami Louisa*
Byliśmy w McDonaldzie, a ja stęskniony za Alą postanowiłem napisać do niej list. Opisałem tam wszystko, nawet to, że te darmozjady stojące przy kasie nie chciały mi dać czterech saszetek cukru. No co za tupet!
W międzyczasie wysłaliśmy Harrego z Liamem po jedzenie.
*Oczami Harrego*
Dostaliśmy zamówienie, a paragon był krótki..., zbyt krótki...
- Liam, czy nie widzisz tutaj czegoś dziwnego?
Brunet wraz ze mną zaczął uważnie przyglądać się kawałkowi papieru.
- No tak! Nie ma Nialla. Gdzie on jest!? - Krzyknąłem.
- Nie wiem. Myślałem, że wsiadł z nami do autobusu!
- Czekaj zadzwonię do niego..... O, wiadomość.
Dostałem esemesa z mojej poczty z namiarami na blondyna.
- Ups, chyba się zgubił... - Powiedziałem. - Dobra dzwonie. And you've got that one thing... - Zacząłem śpiewać piosenkę ze słuchawki, a Payne się na mnie dziwnie spojrzał. - No co?! Wciągnęło mnie.
W końcu usłyszałem głos chłopaka.
- No Niall gdzie ty jesteś?
- Wyobraź sobie, że pojechaliście sobie beze mnie, a potem się zgubiłem! Ale już spoko. Tata Magdy wiezie mnie pod tą Jasną Górę.
*Oczami Nialla*
Dojechałem na miejsce i kiedy zobaczyłem moich przyjaciół nie odzywałem się do nich, by pokazać, że się obraziłem.
- Niall co Ci jest? - Zapytała Magda.
- Nie odzywam się do Was! Zostawiliście mnie!
- Oj, już nie przesadzaj. Byliśmy tylko w McDonaldzie.- Odpowiedział Hazza.
- O, i jeszcze do McDonalda sobie poszli. Jak mogliście iść tam beze mnie?!
- Wybacz, uznaliśmy, że jesteś za gruby. - Ciągnął dalej loczek.
- Ja gruby?! Spójrz tam! - Wskazałem palcem na kobietę przechodzącą przez pasy.
- .... No dobra wygrałeś.
Słońce przygrzewało niemiłosiernie, a my szliśmy przez aleje w kapturach i ciemnych okularach, żeby nikt nas nie rozpoznał. Jednak już nie wytrzymaliśmy i zdjęliśmy z siebie bluzy, żeby chociaż na chwile zrobiło się chłodniej. Jednak co się potem okazało to nie był dobry pomysł.
Mijaliśmy pielgrzymkę. Z tego co zauważyłem była tam przeważnie sama młodzież.
- Ej patrzcie One Direction! - Krzyknął jeden z ministrantów przez wielki megafon.
 Nikt się nie odwrócił, bo pewnie uznali, że to nie możliwe żebyśmy tu byli.
- Serio odwróćcie się.... - Powtórzył.
W tym momencie całe stado nastolatek rzuciło się biegiem w naszym kierunku. Oczywiście co mogliśmy innego zrobić oprócz ucieczki? Biegliśmy z dziewczynami za ręce - bo nie nadążały - ile sił w nogach, przed siebie.
W około wciąż chodziły gołębie.
- Kevin! - Krzyknął Lou przystając na chwilę.
- Jaki Kevin?! Biegnij jak chcesz żyć! - Również krzyczałem ciągnąc go za sobą.
Wbiegliśmy do pierwszej lepszej uliczki - szczęśliwie gubiąc nasze fanki - a z niej prosto do restauracji, która była na jej końcu. Tam na szczęście była klimatyzacja, więc z powrotem włożyliśmy na siebie bluzy. Tylko niektórzy się na nas dziwnie patrzeli, bo było tam prawie kompletnie ciemno, a my mieliśmy ciemne okulary na nosach. Zamówiliśmy coś do jedzenia i już w spokoju usiedliśmy przy stoliku. 
*Oczami Patrycji*
Jadłam swoją szarlotkę z lodami, kiedy zauważyłam, że Hazza ciągle się wierci.
- Harry co ci jest? Znowu Ci bokserki weszły tam gdzie słońce nie dochodzi?
- Niee... Musze siku.
- No to idź. Co za problem?
- Ale... Ja się sam boję.
- Co, może jeszcze mam iść z Tobą?
- O świetny pomysł! - Powiedział i zrywając się z krzesła pociągnął mnie w stronę łazienki.
Ciągnąc mnie cały czas za sobą otworzył szare drzwi i byliśmy już...... na dworze? Dopiero kiedy się zamknęły chłopak zorientował się, że wyszliśmy na zewnątrz, a kiedy chcieliśmy wrócić do środka okazało się, że nie ma od naszej strony klamki.
- No przynajmniej nie pada. - Zakomunikował i w tej samej chwili jak na złość lunął deszcz.... z gradem.
Najwyraźniej wcale mu to nie przeszkadzało bo przetrzepał swoje włosy i dalej stał uradowany ciągle moknąc, a ja zupełnie nie wiedziałam z czego on się tak cieszy, kiedy nagle mnie pocałował.
*Oczami Harrego*
To była ta chwila. Zawsze marzyłem o pocałunku w deszczu i w końcu dostałem to co chciałem. To mogłoby trwać wiecznie, gdyby nie to, że w pewnym momencie wyrzucili Nialla i całą resztę z restauracji przez tylne drzwi.
- Za co ?! - Krzyczał blondyn.
- Zjadłeś wszystkie nasze zapasy i jeszcze nie zapłaciłeś. - Mówił jeden z barmanów.
- Ale ja jadam za darmo!
- Niall to jest Polska. Tu twoja czarna karta nie działa. - uświadomił go Liam.
- Ciesz się, że nie wezwaliśmy policji.
- Policji? Do mnie? Czy ty wiesz kim ja jestem?!
- Bardzo głodnym człowiekiem.- Odpowiedział śmiejąc się facet.
- Jestem Naksldj Hjahjash- Chciał powiedzieć, kiedy Zayn zatkał mu twarz.
- Horan weź się przymknij, bo nas jeszcze ktoś rozpozna. - Powiedziałem mu na ucho.
- Jak nie chcecie mieć kłopotów to lepiej zabierzcie stąd kolegę.
- Dobrze, dobrze już idziemy...
Cali mokrzy szliśmy teraz na autobus powrotny do domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hello!! Jak tam Wam lecą wakacje? ;D Bo nam porostu świetnie. Musimy się Wam pochwalić, że 30.06 byłyśmy w Krakowie na ROOM 94 :P Poznałyśmy tam wielu wspaniałych ludzi i ogólnie było tak faajowo. Jednym słowem wspomnienia będziemy miały wspaniałe.:D
Rozdział dodany późno, bo ja (Klaudia) zaczęłam właśnie praktyki i nie było jak napisać, a jak było trochę czasu to się nie chciało, a teraz jeszcze Ewe odcięli od neta więc jednym słowem dupa blada. Ale ostatecznie dałyśmy radę - jak widać - i mamy nadzieję, że się podoba. ;) Piszcie swoje opinie w komentarzach i podpisujcie się. ;D
10 KOMENTARZY NEXT.
.....................................................................
Ten rozdział dedykujemy naszej wspaniałej Karolinie, która na bieżąco czyta wszystkie nasze notki - za co bardzo jej dziękujemy!
Chcemy Ci również życzyć wszystkiego najlepszego w dniu twoich urodzin! Żyj sto lat i takie tam XD

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Część 10 :)

                                                                    *Oczami Magdy*
-No nie. Pewnie znowu z ziemniakami przyjechali.. - Powiedziałam sama do siebie.
Niestety, ani mojej mamy, ani mojego taty nie było teraz w domu, bo pojechali do Tesco na zakupy, więc byłam zmuszona wstać i otworzyć. Wyjrzałam przez judasza.
Po drugiej stronie drzwi stał facet gdzieś w wieku trzydziestu lat.
- Listonosz! Pewnie Ala mi odpisała! - Krzyknęłam.
Otworzyłam i odebrałam przesyłkę. Rzuciłam się na kanapę z paczką i ostrożnie ją otwierając, zaczęłam oglądać jej zawartość. W środku było kilka zdjęć, koszulki z napisem " I <3 London", perfumy i jakiś list.
Najpierw przeczytałam wiadomość zawartą w liście.
**
Drogie dziewczęta.
  Dziękuję za ostatnią wiadomość u nas wszystko w jak najlepszym porządku. Miałam do Was napisać pierwsza, ale niestety mnie wyprzedziłyście. ;)
  Kiedy tylko Wasz samolot odleciał pobiegliśmy do papierniczego i kupiliśmy notatnik ( KTÓRY KOSZTOWAŁ 5 FUNTÓW ! ) żeby móc do Was napisać. W sumie to mogliśmy wejść na tt albo fb, ale chłopcy są strasznie zajęci ( koncerty, te sprawy) , a u mnie często są problemy z internetem, a że chcemy się z Wami kontaktować , na dłuższą metę postanowiliśmy odwołać się do bardziej tradycyjnych form komunikacji. :) Poza tym - jak powiedział Niall - tak będzie romantyczniej.
  Piszcie o każdej porze dnia i nocy, choć tak na prawdę poczta trafia w tydzień przy dobrych lotach. Tak czy siak będę na bieżąco informowała chłopców o Waszym stanie, a Wam robiła listę z każdym możliwym wydarzeniem, żebym o niczym nie zapomniała. ;)
  Jak tylko przeczytacie - odpiszcie. Chcemy MUSIMY wiedzieć co się z Wami dzieje, jak szkoła itp. Mamy być w ciągłym kontakcie, ZROZUMIANO? W nagłych wypadkach ( bo po co wydawać kasę? ) dzwońcie na telefon(y).
                                                                                                                         








PS. Do listu dołączam koszulki, które Wam  kupiliśmy, zdjęcia z ostatniego grilla i...... pewnie zastanawiacie się co to za perfumy? Otóż są one stworzone przez chłopców i nie mało było kłótni jak mają pachnieć. Dodam jeszcze, że macie je jako JEDNE z pierwszych, no bo wiecie byłam szybsza. ;P
**
Potem zabrałam się za oglądanie zdjęć. Niall wyglądał prześmiesznie, kiedy taki uradowany stał przy grillu. Była jeszcze fotka Hazzy leżącego w krzakach z ręką w górze, w której trzymał talerz, a z tyłu był dopisek "Harry zaatakowany przez Niallera, bo ukradł mu kiełbaskę :P". Na jednej fotografii byli też Zayn, Louis i Liam, którego dwaj pozostali - z niewiadomych mi powodów - przywiązali do drzewa.
Perfumy pachniały przepięknie, a kiedy zachwycałam się ich zapachem znowu usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Czyżby listonosz zapomniał mi czegoś dać? - Powiedziałam ponownie patrząc przez judasza. - Ooo jaki wielki bukiet róż, ciekawe dla kogo? - Myślałam i próbowałam sobie przypomnieć jaki dzisiaj dzień. - Aaa no tak, mama ma imieniny. Pewnie znowu wujek postanowił być najlepszy. To się postarał...
Otworzyłam drzwi z zamiarem odebrania przesyłki.
- Gdzie mam podpisać? - Zapytałam niechętnie.
Nikt się nie odezwał.
- Halo.
Nadal cisza.
- A może by, tak buziak? - usłyszałam nagle znajomy głos zza kwiatów, a potem wychylającego się zza nich mojego żarłoka.
- Niall!! Co ty tu robisz?! Jak trafiłeś?! - Zaczęłam zadawać pytania rzucając się chłopakowi na szyję.
- List, który wysłałaś do Ali.. - Odpowiedział krótko.
Po chwili zauważyłam, że Horan jakoś dziwnie się zachowuje.
- Co Ci jest? - Zapytałam.
-No bo wiesz.... - Zaczął. - Nie znamy się dosyć długo, bo tylko trzy miesiące, ale tyle się przez ten czas wydarzyło się, że chcę Cię zapytać... - Przełknął ślinę - Czy..... Zrobisz mi coś do jedzenia, bo nigdy Cię jeszcze o to nie prosiłem, a jestem głodny? - Powiedział śmiejąc się.
- Taaaak.. Już.. - Odpowiedziałam i już zrezygnowana chciałam odejść do kuchni- bo myślałam, że zada mi zupełnie inne pytanie - kiedy blondyn złapał mnie za rękę.
- A tak na prawdę to chciałem Cię poprosić... może być kiełbaska..? Albo nie wiem.. spaghetti..? Ja uwielbiam spaghetti...
- Nie mogłeś tak od razu?! No pewnie, że tak!
- To był odwet za akcje w restauracji. - Powiedział szyderczo się uśmiechając.
- Dobra, ale gdzie reszta? - Zapytałam, po czym zobaczyłam z trudem wspinających się po schodach i sapiących chłopców z bagażami.
- Uff.. Dobrze, że zdążyłem zanim weszli. Będzie więcej dla mnie. - Powiedział pod nosem Irlandczyk puszczając do mnie oczko.
- Czy wy już oszaleliście do reszty? Wchodzić na jedenaste piętro po schodach? - Zapytałam.
- Niall...... Róże.... Nie było miejsca..... - Powiedział zdyszany Liam.
- Nie mogę z wami...Hahaha - Zaśmiałam się. - Wchodźcie dam wam się czegoś napić i zadzwonię do Patki.
- Ale nic jej nie mów, że jesteśmy. To ma być niespodzianka. - Przestrzegł mnie Harry.
-Wszędzie jakieś tajemnice. - Zaśmiałam się spoglądając kątem oka na Horana.
Weszłam  z chłopcami do kuchni nalewając im wody i wybrałam numer.
- Hej Pati. Słuchaj, bądź ogarnięta za jakieś pół godziny, bo mam zamiar Cię nawiedzić.
- Spoko, spoko. To ja się idę wykąpać.
- No papa.
Zakończyłam rozmowę i zaczęłam zadręczać chłopaków pytaniami typu :" Jak Wam minęła podróż?" " Co tam u Was? " i tak dalej, kiedy nagle spod kurtki Hazzy dostrzegłam wystający mały merdający ogonek.
- Czy ty masz ze sobą małego psa? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- No... tak to prezent dla Patrycji.
- Pomysłowy jesteś, nie ma co.- Uśmiechnęłam się.
Nadszedł czas, żeby się zbierać i odwiedzić moją przyjaciółkę. Weszliśmy już tym razem wszyscy do windy i  udaliśmy się dwie ulice dalej.
- Idźcie się gdzieś schować. - Kazałam chłopcom, pukając do drzwi.
- O siema. Wchodź, wchodź. - Powiedziała dziewczyna, która nadal miała na sobie szlafrok i turban z ręcznika na głowie. - Zaraz będę gotowa.
- W to nie wątpię, ale patrz kto przyjechał! - Krzyknęłam uradowana.
                                                                      *Oczami Patrycji*
- O mój Boże! Nie patrzcie się na mnie! Muszę się ubrać! - Panikowałam i biegiem rzuciłam się w stronę drzwi od łazienki.
Już w pełni ogarnięta siedziałam wraz z chłopcami i Magdą w salonie.
W pewnym momencie Harry wstał i gdzieś poszedł, a kiedy wrócił trzymał na rękach małego pieska.
- Pamiętasz jak zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć psa? - Zapytał.
- Yyyyyy...  Niieeeee??
- .... No to trudno. Masz.
- Hmmm nie wiem co na to moi rodzice, ale dziękuję. - Powiedziałam zabierając malucha z rąk chłopaka. - A ti ti ti dziubasku. Kto jest najpiękniejszym zwierzątkiem? No kto, no kto? Ty, taaak, taaaaak. O tobie mówię mój ty mały bąbelku.. - Zaczęłam mówić do psa.
- Patrycja...
- Miziu, miziu.
- Ekhem! Patrycja weź... przestań to nie jest normalne... - Upomniała mnie moja przyjaciółka. - A Was chłopcy zapraszam do mnie na prawdziwy polski obiad. Zapoznam Was z moimi rodzicami i zapytam, czy zgodzą się, żebyście u mnie dzisiaj nocowali. 
- To jak do Ciebie idą na obiad to do mnie przychodzą na kolacje!
- A my mamy tu coś do powiedzenia? - Zapytał Niall.
- NIE! - Krzyknęłyśmy równocześnie.
- Cicho bądź. Proponują Ci jedzenie, a ty jeszcze narzekasz. - Powiedział Lou do blondyna na ucho.
                                                                      ~*~
                                                       *Oczami Magdy*
Wszyscy już grzecznie siedzieli przy stole, a ja z mamą rozdawałam talerze. Tata wciąż z podekscytowaniem wpatrywał się w chłopców, a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaczęliśmy jeść i z tego co widziałam wszystkim strasznie smakowało.
-Mmmm dobre. Co to za danie proszę pani.- Zapytał z zaciekawieniem Tomlinson.
- Gołąbki. 
Brunet wypluł kawałek potrawy, który przed chwilą wziął do buzi.
- Kevin?! Co oni Ci zrobili?! - Krzyczał i w międzyczasie reanimował to co było na talerzu.
Wszyscy byli zdziwieni tylko mój tata wciąż siedział z bananem na twarzy. 
- Dobra tato możesz mi powiedzieć co jest takie zabawne!? - Nagle wybuchłam.
- Wciąż nie dowierzam, że One Direction są w moim domu.
- To ty wiesz kim oni są? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- Nooo wiesz.... - Zaczął niepewnie. - Dobra! Nie będę się dłużej ukrywać... Potajemnie jestem Directionerem.
- Ale proszę pana teraz się nie mówi "Directioner" tylko "Crazy Mofo" - Poprawił go Niall.
- Dobrze. Potajemnie jestem Crazy Mofo i kiedy nikogo nie ma w domu to słucham ich piosenek i ściągam zdjęcia na mój służbowy telefon, bo to jest jedyna moja prywatna rzecz w tym domu i nikt mi tam nie zagląda.
- Ale tato jak ty ściągasz zdjęcia na stacjonarny?!- Zapytałam.
- Stacjonarny to tylko przygrywka. Mam drugi telefon komórkowy.
- Jak już tak wyznajemy tajemnice to też Wam coś powiem. - Powiedział blondyn.
- Jesteś w ciąży?!- Nagle wypalił Lou.
- Oszalałeś?! Chciałem powiedzieć.. no.. spaliśmy już ze sobą..- Oznajmił żarłok, a ja zakłopotana kopnęłam go w kostkę.
- O mój Boże. - Powiedziała mama po czym spadła z krzesła. 
- Ale to nie to co pani myśli. Do niczego nie doszło. - Poprawił się chłopak i na szczęście wybrnął z tej sytuacji.
- No mam taką nadzieję. - Odetchnęła podnosząc się z podłogi
- Mamo, a chłopaki mogliby dzisiaj zostać na noc?
- Po tym co ja tu usłyszałam to nie wiem. Chyba to nie będzie dobry pomysł.
- Co ty sobie Grażynko wyobrażasz?! Bez gadania! Mogą i koniec!
- Dzięki tato.
                                                                           ~*~
                                                                    *Oczami Patrycji*
Weszłam do domu i oznajmiłam rodzicom, że dzisiaj na kolacji będziemy mieli kilku gości na co od razu się zgodzili.
Teraz całą paczką siedzieliśmy na swoich miejscach i zastanawialiśmy się co mama zrobi na kolacje.
- Zaraz przyniosę Wam kanapki i herbatkę, a na razie zjedzcie sobie po jajeczku z majonezikiem.
- Przepraszam panią, ale nie obrazi się pani na mnie, gdy nie skosztuję tego za pewne pysznego kurzego jaja, gdyż nie przepadam za tą mieszaniną oleju słonecznikowego, żółtek jaj, musztardy, octu winnego białego, soku z cytryny, soli oraz pieprzu białego, z której składa się owa biała substancja znajdująca się na tymże oto jajku. - Powiedział Harry, a wszyscy spojrzeliśmy się na niego wzrokiem WTF.
- Oczywiście. - Odpowiedziała mama ze zdziwieniem.
Rodzice sprzątali już ze stołu, a chłopcy im pomagali. My za to siedziałyśmy w pokoju i zastanawiałyśmy się co z noclegiem.
- Słuchaj, bo u mnie wszyscy się nie zmieszczą.
- No spoko to ja mogę wziąć Hazze, Liama i Zayna, a ty weź resztę. Co ty na to?
- Ok. To my się już będziemy zbierać, bo trochę późno. - Poszła po chłopców i żegnając się z pozostałymi wyszła ode mnie z domu .
                                                                  *Oczami Louisa*    
Kiedy tylko wróciliśmy Niall z Magdą poszli do jej pokoju, a ja rozpakowałem się w gościnnym.
                                                                            ~*~
Była chyba pierwsza w nocy. A ja nie mogłem spać, bo słyszałem cały czas jakieś głośne trzaski, które z każdą chwilą robiły się coraz głośniejsze. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemanko!! A oto jest kolejna część opowiadania. ;D O co Was prosimy? Komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie! Na prawdę to dla nas bardzo ważne. Rozdział dodany tak późno, bo widząc pod ostatnim postem tylko dwa komentarze przy pięciu obserwatorach i tylu odwiedzinach było nam trochę smutno i nie miałyśmy nastroju do dalszego pisania. Więc jeśli zależy Wam, aby następne części były jeszcze lepsze i pojawiały się szybciej to piszcie swoje OPINIE !! :) 
Love Ewe and Klau. Xx

piątek, 7 czerwca 2013

Część 9 :)

                                                                     *Oczami Harrego*
Wchodziłem na górę po schodach z zamiarem pójścia do łazienki. Chciałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Zacząłem szarpać za klamkę.
- Zajęte!! - Usłyszałem głos Nialla ii...... Magdy? 
Nie wiedziałem co oni tam robią, ale wolałem im nie przeszkadzać. 
Szedłem dalej korytarzem do mojego pokoju, kiedy nagle o coś się potknąłem. Leżałem na ziemi na brzuchu, z jedną nogą w górze, z której teraz zwisał mi.... stanik? Podniosłem się z ziemi i otrzepałem, przyglądając się na to co trzymam.
- Uuuuu jaki fajny, taki pomarańczowy. Lubię pomarańczowy.
Nagle moją ekscytację przerwał Lou wyglądający zza drzwi swojego pokoju.
- Harry....yy.. możesz mi to oddać? To chyba nie twoje. - Powiedział z zakłopotaniem.
Spojrzałem na niego pytająco i chcąc zajrzeć do środka wychyliłem się lekko w prawo, ale niestety Tomlinson nie dał mi tej możliwości.
Wszedłem już do swojego pokoju i poszedłem się odświeżyć, bo po wczorajszej imprezie wyglądałem okropnie. Przebrałem się i wychodząc na korytarz krzyknąłem jeszcze do Louisa i Nialla:
- Pośpieszcie się gołąbeczki, bo za dwie godziny mamy sesje zdjęciową.
Wszyscy byliśmy już na dole, ale nadal czekaliśmy na Horana. Po chwili zobaczyliśmy go zbiegającego po schodach.
A kiedy tylko do nas dobiegł dodał:
- Jestem gotowy.
- Dobra, ale gdzie Zayn? - Zapytał Liam.
- Nie wiem, ale mogę iść go poszukać. - Oznajmił Irlandczyk.
                                                                   *Oczami Nialla*
Nie musiałem długo szukać, bo Malik jak zwykle siedział w łazience.
- Zayn ruszaj się! Wszyscy na ciebie czekamy.
- Chwilę tylko skończę myć zęby.


- Ale się pośpiesz. - Powiedziałem i poszedłem do reszty.
Już po chwili mogliśmy jechać, więc razem z dziewczynami wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę studia.
                                                                     *Oczami Patrycji*
Chłopcy byli w trakcie robienia zdjęć, a my z zafascynowaniem patrzyłyśmy się jak pozują. W końcu przyszedł czas na przerwę więc każdy z nas dostał Kit Kata, a fotograf z resztą ekipy udali się na kawę. My jednak zostaliśmy na planie. Chłopcy dorwali się do aparatu i zaczęliśmy nawzajem robić sobie zwariowane zdjęcia. Stanęliśmy w czwórkę - ja, Niall, Magda i Harry. To były raczej zdjęcia "na spontana", bo Harry niespodziewanie objął mnie i mnie pocałował, a Niall widząc to, zrobił to samo z Magdą. Potem przyszła kolej na Lou i Alicję. Kiedy byliśmy w trakcie robienia grupowego zdjęcia wszedł fotograf.
- A co tu się dzieję? - Zapytał i zabrał aparat, ale zdjęcie na szczęście zdążyło się zrobić. Samowyzwalacz zadziałał w porę.
Potem chłopcy mieli zrobionych jeszcze parę fotek i mieli już wolne, dlatego też Harry poszedł za potrzebą do łazienki.
- To teraz musimy czekać tydzień żeby ujrzeć okładkę, bo w tej drukarni się nie śpieszą. - Oznajmił fotograf.
- A który dzisiaj? - Zapytałam.
- Trzydziesty sierpnia.
- O kurczę to już dzisiaj?! Przecież za godzinę mamy samolot! - Krzyknęłam i wybiegliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do limuzyny chłopców i odjechaliśmy.
                                                                      *Oczami Harrego*
Podszedłem do naszego fotografa, bo nigdzie nie mogłem znaleźć moich przyjaciół.
- Gdzie oni się podziali?
- Wybiegli jakieś dobre 20 minut temu i jedna z dziewczyn krzyczała coś, że za godzinę mają samolot.
- O nie! - Krzyknąłem i pobiegłem w stronę drzwi.
Zawołałem taksówkę i wsiadłem do środka. 
- Gdzie panienka chce jechać? - Zapytał mnie dziadek siedzący za kierownicą.
Opanowałem się i powiedziałem spokojnie.
- Jadę do dziewczyny.
- Pierwszy raz spotykam się z takim związkiem.
- Panie jestem facetem! Mogę to panu nawet udowodnić! - Oburzyłem się.
- Ojej przepraszam. Lepiej niech mi pani... ekhem... znaczy pan nic nie udowadnia.
- Dobra, dobra. Możemy już ruszać? - Powiedziałem po czym kierowca odpalił samochód.
Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce od razu wybiegłem z auta i o mało co nie zapomniałem zapłacić. Wbiegłem do środka budynku i przebijając się przez ludzi i ochroniarza minąłem bramkę sprawdzającą, a stamtąd udałem się prosto do samolotu. Ujrzałem dziewczynę wchodzącą do maszyny.
- Patrycjaaa!!! - Krzyczałem łapiąc ją za ramię. - Uff jak dobrze, że jeszcze Cię złapałem. - Powiedziałem zasapany.
- Przepraszam kto? - Zobaczyłem twarz wąsatego faceta, który wpatrywał się we mnie wzrokiem zabójcy.
- Aaa... to nie do pana. To było do....- Wymyśliłem coś na szybko - Mojej znajomej, która tu pracuje.- Skłamałem. - O. Tam jest. - Oznajmiłem i podszedłem do stewardessy.
- Przepraszam jaki to samolot?
- Lot 96 do Pakistanu. - Odpowiedziała mi kobieta.
- Jaki ze mnie głupek - Pomyślałem. - A gdzie jest samolot numer 69? - Tym razem powiedziałem już na głos.
- Stoi obok. O tam. - Pokazała mi palcem.
Nawet nie dziękując ruszyłem przed siebie.
- Tu jesteś! Już myślałem, że nie zdążę. Chciałem wam życzyć miłej podróży i powiedzieć, że nie mogę się doczekać kiedy znowu się zobaczymy. - Wypowiedziałem ostatnimi resztkami sił, po czym mocno przytuliłem dziewczynę i ją pocałowałem.
- A tak w ogóle czemu Cię tak długo nie było? - Zapytała Magda.
- Ekhem... Yyyy... Jak by to ująć? Miałem do załatwienia grubszą sprawę.
- Ahaaaaaa rozumiem.
- No to trzeba się już chyba zbierać. - Nagle wypalił Niall.
- Alaaaaa nie zostawiaj mnie!! Dlaczego musisz wyjeżdżać?! - Lamentował Lou.
- Ale... - Zaczęła.
- Nie rób mi tego! - Krzyczał rzucając się na dziewczynę.
- Ale...
- Dlaczego mi to robisz?!
- Ale Louis! Ja nigdzie nie wyjeżdżam! Przecież ja tu mieszkam! - Opamiętała chłopaka.
- Tak macie racje chodźmy już, bo mi odbija. 
Reszta pożegnała się z dziewczynami, a potem wchodząc do samolotu zniknęły nam z oczu.
                                                                         *Oczami Patrycji*
Było już późno kiedy wróciłyśmy, więc jak tylko znalazłam się w domu poszłam spać. Następnego dnia, od razu po przebudzeniu dorwałam się do laptopa i weszłam na Twittera, żeby zobaczyć co nowego dzieje się  u chłopców. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tweet jednej dziewczyny:
**
Patrzcie Nowy artykuł o Harrym!! <3
**

Weszłam w link i zaczęłam czytać. 

** 
Wczoraj około godziny siedemnastej  widziano Harrego Styles'a biegającego po London Biggin Hill Aiport. Po drodze staranował mnóstwo ludzi, w tym również jeden z ochroniarzy tamtejszego lotniska padł jego ofiarą. Styles kierując się w stronę samolotów nie zauważył, że przy bucie ma przyczepiony kawałek papieru toaletowego. Najwyraźniej był za bardzo przejęty, by to zobaczyć.
Jak myślicie dokąd się tak śpieszył?
**
Trochę chciało mi się śmiać, ale potem posmutniałam, bo zdałam sobie sprawę, że ponowne zobaczenie się z nim nie będzie teraz takie proste.
                                                               *Oczami Magdy*
Minął już tydzień odkąd przyleciałyśmy z Londynu. Z chłopcami nie mamy za bardzo kontaktu, bo są strasznie zabiegani, więc jedynym pośrednikiem między nami została Alicja, z którą kontaktujemy się poprzez listy, ponieważ niestety odcięli jej internet.
Dziś miała przyjść do mnie Patrycja, praktycznie jak co dzień. Od jakiegoś czasu stałyśmy się prawie nie rozłączne. Przesiadujemy u siebie nawzajem non stop.
Rozwalone na kanapie z miską popcornu oglądałyśmy film. Teraz akurat była reklama, więc zaczęłyśmy skakać po kanałach.
- Czekaj! - Krzyknęła moja przyjaciółka. - Cofnij.
W telewizji leciał teraz puszczany na żywo koncert chłopców. Od razu uśmiechy pojawiły nam się na twarzy.
Nie oglądałyśmy od początku, ale i tak byłyśmy wręcz przylepione do ekranu.
- Wiesz co? Jakoś nie dociera do mnie, że jeszcze kilka dni temu normalnie z nimi rozmawiałyśmy i nie tylko, a  teraz znów jak kiedyś widzimy ich w telewizorze. - Powiedziała.
- Wła... - Nie dokończyłam, bo mi przerwała.
- Cii! Mówią coś.
- Tę piosenkę chcieliśmy zadedykować naszym trzem dobrym przyjaciółkom i jeśli to teraz oglądają to gorąco je pozdrawiamy! - Powiedział Lou z telewizora, po czym zaczęli śpiewać "Summer Love". Wtedy to już w ogóle odpłynęłyśmy.
Dni mijały jeden za drugim i nie wiem nawet kiedy zleciał cały miesiąc. Chociaż przez tą szkołę pół dnia miałyśmy zajęte, więc w sumie nic dziwnego.
Dzisiaj był wyjątkowo przybijający dzień. Słońce zniknęło za chmurami, a krople deszczu strugami lały się po oknie. Nie miałam na nic ochoty, ale o dziwo, żeby nie umrzeć z pragnienia wstałam z kanapy i poszłam do kuchni po coś do picia.
Wchodziłam do swojego pokoju, niosąc na biurko szklankę z sokiem i nie wiem jakim cudem to zrobiłam, ale po drodze weszłam w szafę, z której zleciała ramka ze zdjęciem moim i Nialla. Zaczęłam się mu przyglądać i aż dosłownie łzy stanęły mi w oczach. Zamarłam tak na chwilę wpatrując się w zdjęcie, kiedy nagle z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dodany dopiero dzisiaj, bo jedna z adminek bloga była na zielonej szkole. :D
Spodziewacie się kogoś, czy raczej to tylko listonosz z kolejnym "zaskakującym" listem od Ali? 
Hahaha jetem zła i zostawię Was w niepewności do następnego rozdziału. :P
A na razie macie Niallera udającego kangura. XD





niedziela, 2 czerwca 2013

Część 8 :)

                                                                     *Oczami Louisa*
                                                                                  *
Szedłem samotnie ulicą, a słońce powoli chowało się za horyzontem. Kierowałem się w stronę miejscowego wesołego miasteczka, żeby trochę się zabawić. Wchodząc na jego teren zobaczyłem budkę, którą oblegało mnóstwo osób. Postanowiłem podejść bliżej i zobaczyć co się tam dzieje. Widziałem piramidę z puszek, w którą inni celowali zielonymi piłeczkami. Pomyślałem, że też spróbuje i ustawiłem się na końcu kolejki. Gdy nadeszła moja kolej, nagle zgasło światło i zapadły egipskie ciemności, a kiedy ponownie się zapaliło wokół mnie nie było żywej duszy. Nie wiedziałem co się stało, ale stwierdziłem, że skoro nikogo nie ma to rzucę sobie sam. Już robiłem zamach, kiedy poczułem na moim ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Odwróciłem się z nadzieją, że dowiem się kto to jest, ale nikogo już nie było. Zobaczyłem tylko w oddali jakąś dziewczynę w śnieżno białej sukience, biegnącą w stronę diabelskiego młyna.
- Hej! Poczekaj!- Zacząłem do niej wołać, lecz nie reagowała.
Ruszyłem za nią, cały czas wołając. Zobaczyłem, że na chwile przystanęła i odwróciła się w moją stronę chcąc mi chyba coś powiedzieć, ale nic nie usłyszałem. Wydawało mi się, że skądś ją kojarzę. Weszła do jednego z wagoników, a ja wsiadłem kilka dalej, bo nie zdążyłem w porę dobiec. Cały czas ją obserwowałem. Byłem już na samej górze, kiedy nagle młyn się zatrzymał, co było bardzo dziwne, bo nikt go nie obsługiwał. Dopiero teraz to zauważyłem. Spojrzałem na wagonik nieznajomej, ale jej tam nie było.  To było nierealne, bo znajdował się on paręnaście metrów nad ziemią, więc nie było mowy, żeby z niego wyjść. Wychyliłem się, bo zauważyłem ją biegnącą w stronę domu krzywych luster i tracąc całkowicie równowagę runąłem w dół...
                                                                                *
Momentalnie podniosłem się z poduszki i rozejrzałem po ciemnym pokoju, a serce waliło mi jak oszalałe. Nie mogłem się uspokoić, ale zaczęło do mnie docierać, że to był tylko sen. Powoli wstając i wkładając ciepłe papciochy udałem się do kuchni po szklankę gorącego mleka. Schodząc po schodach próbowałem sobie przypomnieć kim była owa dziewczyna z mojego snu. Wziąłem łyk napoju i nagle mnie olśniło. To była Alicja, którą poznałem kiedyś na kręglach. Tak mnie ten sen nakręcił, że postanowiłem się z nią umówić. Już chciałem wybrać numer, kiedy przypomniało mi się, że jest czwarta nad ranem, więc pomyślałem, że poczekam do śniadania.
                                                                 *Oczami Nialla*
Siedziałem sobie w kuchni czekając na resztę. Jak zwykle niezorientowany jaki dzisiaj dzień postanowiłem zajrzeć do kalendarza.
- O nie, 29 sierpnia. Przedostatni dzień wakacji, przedostatni dzień wolności. - Westchnąłem.
Te śpiochy wciąż nie schodziły, a ja zrobiłem się głodny. Idąc w stronę lodówki przypomniało mi się, że dzisiaj są urodziny Liama!
Była wyjątkowo ładna pogoda, dlatego też naszym głównym miejscem pobytu stał się ogród. Wszyscy oprócz mnie dobrze pamiętali jaki dziś dzień, więc Zayn - żeby wyciągnąć naszego solenizanta z domu, byśmy mogli wszystko przygotować - zabrał go na zakupy.
Kiedy tylko usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi wejściowych, od razu rozpoczęliśmy obrady.
- No i jak chłopaki jakieś pomysły? - Pierwsza zabrała głos Magda.
- Może by się tak wybrać do wesołego miasteczka? - Zaproponował Harry.
- NIIIIIIIEEEEEEEEEE!!!!!!! - Wydarł się nagle Lou.
- Ale czemu? To naprawdę fajny pomysł moim zdaniem. - Potwierdziła Patrycja.
- No właśnie. - Przytaknąłem.
- Jak zaraz nie wybijecie sobie tego pomysłu z głowy to wychodzę i nie wiem kiedy wrócę!!
- Dobra, dobra! To może po prostu zwykła domówka? Obdzwonimy paru znajomych, albo zrobimy prywatną imprezę. - Powiedziałem.
- Mi pasuje. To ja idę zadzwonić po Alicję. - Zakomunikował Louis wchodząc do salonu.
- Uuuuu. Kto to? Jakaś nowa ekspedientka w warzywniaku? - Zaczął Harry.
- Nie to.... koleżanka, którą poznałem kiedyś na kręglach.  Poza tym przyjęli ostatnio kilka nowych osób, ale ja kojarzę tylko Agnes, bo ona jedyna sprzedaje mi marchewki po połowie ceny.
- To musi być miłość! Ja to wiem! - Krzyknął Hazza.
- Powiedz to tej wielkiej gąsienicy, którą ma nad oczami, a potem mów o miłości!- Zbulwersował się Tomlinson.
- Sorry.... Co ty dzisiaj taki nerwowy? - Zapytał mój lokowaty przyjaciel, lecz nie otrzymał odpowiedzi.
                                                                *Oczami Alicji*
Byłam w trakcie nauki gry na gitarze, kiedy zadzwonił mi telefon. Dzwonił Lou. Zostałam zaproszona na urodziny Liama. Niestety ja jak i dwie jego koleżanki nie miałyśmy pomysłu na prezent, dlatego chłopak zaproponował, żebym przyszła wcześniej do jego domu, a potem wybrała się z nimi na zakupy. Nie byłam przekonana do tej propozycji, bo ich nie znałam, ale ostatecznie się zgodziłam. Wzięłam jakąś torebkę, portfel i pobiegłam na autobus. Do domu chłopców miałam tylko kilka przystanków, więc szybko znalazłam się na miejscu. Zapukałam do drzwi.
- Otwarte! - Usłyszałam
Zapoznałam się z Magdą i Patrycją, a chwilę później kierowałyśmy się w stronę galerii po drodze popychając pierdoły. Okazało się, że to całkiem miłe i fajne dziewczyny.
- Ty z Louisem coś ten? -  Nagle zadała mi pytanie jedna z nich.
Zaczerwieniłam się trochę.
- No wiesz jest przystojny i w ogóle, ale on chyba nie lubi mnie tak jak ja jego... - Powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Tego bym nie powiedziała....- Dodała druga z nich z lekkim uśmiechem.
Przez resztę drogi zastanawiałyśmy się jaki prezent będzie najbardziej odpowiedni.
Przechadzałyśmy się po sklepach, licząc na to, że któraś z nas zaraz wpadnie na jakiś genialny pomysł. Nagle zza zakrętu wyłonili się Zayn i Liam, a my spanikowane chcąc się gdzieś schować pobiegłyśmy na ruchome schody i kucając myślałyśmy, że nas nie zauważą. Niestety z tym się jednak przeliczyłyśmy, bo co się później okazało barierka, za którą kucnęłyśmy była przeźroczysta i byłyśmy cały czas na widoku. Na szczęście szybko wjechałyśmy na górę i nie zauważone poszłyśmy szukać dalej. Przeglądałyśmy kraciaste koszule na dziale męskim i w tym samym momencie weszli chłopcy.
- O rzesz krowie kopytko oni nas chyba śledzą! - Krzyknęłam i pobiegłyśmy się schować za wieszak na kółkach z mnóstwem ubrań. Idąc schowane za nim w stronę wyjścia szczęśliwie uciekłyśmy, a owy przedmiot pchnęłyśmy do środka sklepu.
                                                              *Oczami Liama*
Przeglądaliśmy z Zaynem ubrania, kiedy zobaczyłem pędzący w moją stronę metalowy wieszak. Nie zdążyłem zejść mu z drogi i zderzył się ze mną, po czym głośno upadliśmy na podłogę.
- Co za urodziny. Nie dość, że nikt nie złożył mi życzeń to jeszcze teraz będę miał wielkiego guza na czole. - pomyślałem.
Było już trochę późno, więc wyszliśmy z budynku i szliśmy w stronę domu. Chciałem już tylko wziąć ciepłą kąpiel i położyć się spać.
Dotarliśmy do domu, ale wszędzie było ciemno.
- Pewnie znowu korki wysiadły... - Oznajmił Malik. Wszedł pierwszy i kazał mi chwilę poczekać. - Dobra już naprawiłem wchodź!
Kiedy tylko przekroczyłem próg zza futryny kuchni wyskoczyło na mnie sześć osób z tortem i krzycząc "Surprise!" . Zastanawiało mnie tylko gdzie jest mój przyjaciel, z którym przed chwilą wróciłem. Zostałem zaprowadzony do salonu, a to co tam zobaczyłem bardzo mnie zaskoczyło. Zayn ze zwykłego chłopaka przemienił się teraz w DJ'a Malika. Po chwili dobiegł do niego Louis i impreza się rozpoczęła.
Byliśmy już trochę wstawieni, ale i tak tańczyliśmy w najlepsze. W pewnym momencie do pokoju wpadł Niall z piniatą, a Harry widząc to rzucił się na niego z okrzykiem " Ja chcę pierwszy!"
Tak wymachiwał kijem, że Boo bear i Zayn stojący za nim dostali po głowach i upadli na ziemię, a Horan siedzący wraz ze mną na kanapie nie mógł opanować nagłego ataku śmiechu.
Było już około trzeciej nad ranem, kiedy wszyscy zaczęli padać jeden po drugim jak muchy.
                              *Oczami Louisa*
-Jestem zmęczony, ale nie mogę iść jeszcze spać. Przecież nie zostawię teraz Ali samej, tak dobrze nam się rozmawia. Co by tu zrobić? - Myślałem.
W pewniej chwili wstałem na równie nogi i z rozbiegu, przebiegając przez taras - i ściągając w międzyczasie spodnie - wskoczyłem do basenu. To było to czego teraz potrzebowałem. Od zimnej wody od razu wróciła mi przytomność. Żeby się popisać - jak to miałem w naturze - zacząłem robić w wodzie jakieś akrobacje. Reszta śmiała się z moich poczynań. Kiedy jednak chciałem już wyjść z wody zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Gdzie się podziały moje majty?! - Zacząłem się wydzierać.
Wtedy już nie wytrzymali i dwójka z moich przyjaciół popłakała się ze śmiechu.
- A wy co się tak śmiejecie?! - Krzyknąłem oburzony. - Dalibyście mi jakiś ręcznik!
Niestety nie docierało do nich to co mówiłem, bo byli już nieźle wypici. Zamiast ręcznika wepchnęli do wody niewinną Alicje.
- Nacieszcie się sobą! - Krzyknęli po czym śmiejąc się weszli do domu.
                                                                    * Oczami Magdy*
Była czwarta nad ranem, a muzyka ucichła bo nasz DJ przyciął komara. Naszego przyjaciela który chwilę temu wymachiwał kijem też już nie było bo poszedł spać. Zaczęło nam się trochę nudzić, więc wraz z Patrycją, Niallem i Liamem postanowiliśmy porobić chłopcom kawały.
Naszą pierwszą ofiarą był Harry. Cichaczem zakradliśmy się wszyscy do jego pokoju z zamiarem pomalowania mu lakierem paznokci u stup. Jednak kiedy tylko podnieśliśmy kołdrę, od razu ją opuściliśmy i wybiegliśmy z powrotem na korytarz.
- Skąd wy wzięliście węża?! - Zaczęłam się wydzierać.
Wszyscy spojrzeli się na mnie z wzrokiem typu "WTF?!".
-Yyyyy... To nie był wąż... - Odparł Liam
Postanowiłam to na razie przemilczeć.
Następnie cała nasza czwórka  udała się do pokoju Zayna. Dla niego przygotowaliśmy coś innego. Wysmarowaliśmy mu telefon bitą śmietaną i zadzwoniliśmy. Zaspany Malik nie wiedział co się dzieje i odebrał przykładając urządzenie. Cały usmarował się śmietaną, ale chyba nawet tego nie zauważył, bo poszedł dalej spać.
                                                                       *Oczami Nialla*
Było około szóstej nad ranem, a Magda poszła już spać. Zaczęło mi się trochę nudzić, więc też odpłynąłem do krainy snów.
Rano obudziłem się w łóżku sam i z przerażeniem zacząłem rozglądać się po pokoju.
- Gdzie ona jest? Przecież chyba jej nie zjadłem? - Myślałem.
Poszedłem do łazienki odbyć poranną toaletę. Zrzuciłem z siebie ciuchy i odkręciłem wodę.
- AAAAAAAAAA!!! - Usłyszałem krzyk zza zasłony. - Co tu tak mokro?!
- Magda? Tu jesteś! Uff.. Już myślałem, że Cię..,  a nie ważne. - Chciałem przytulić dziewczynę, ale ta niespodziewanie wybiegła z wanny zrywając tym samym zasłonę.
- Ej gdzie biegniesz?
- Jak się ubierzesz to pogadamy! - Usłyszałem z pokoju.
- Dobra ale oddaj mi chociaż zasłonę?! Bez niej czuję się taki... taki widoczny.
- Masz. - Powiedziała i wystawiając mi język dodała - A z tym ubieraniem to żartowałam.
Po czym wchodząc do łazienki - i rozglądając się jeszcze niepewnie po korytarzu - zamknęła za sobą drzwi na klucz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początek chciałyśmy przeprosić że tak długo nic nie pisałyśmy i zaniedbałyśmy bloga. W ramach rekompensaty postaramy się zaraz dodać kolejną notkę, która jest w trakcie tworzenia. Mamy nadzieje, że wam się podoba i nie przestaniecie czytać naszego bloga. Jeszcze raz przepraszamy i liczymy na motywujące  i długie komentarze  :)