poniedziałek, 24 czerwca 2013

Część 10 :)

                                                                    *Oczami Magdy*
-No nie. Pewnie znowu z ziemniakami przyjechali.. - Powiedziałam sama do siebie.
Niestety, ani mojej mamy, ani mojego taty nie było teraz w domu, bo pojechali do Tesco na zakupy, więc byłam zmuszona wstać i otworzyć. Wyjrzałam przez judasza.
Po drugiej stronie drzwi stał facet gdzieś w wieku trzydziestu lat.
- Listonosz! Pewnie Ala mi odpisała! - Krzyknęłam.
Otworzyłam i odebrałam przesyłkę. Rzuciłam się na kanapę z paczką i ostrożnie ją otwierając, zaczęłam oglądać jej zawartość. W środku było kilka zdjęć, koszulki z napisem " I <3 London", perfumy i jakiś list.
Najpierw przeczytałam wiadomość zawartą w liście.
**
Drogie dziewczęta.
  Dziękuję za ostatnią wiadomość u nas wszystko w jak najlepszym porządku. Miałam do Was napisać pierwsza, ale niestety mnie wyprzedziłyście. ;)
  Kiedy tylko Wasz samolot odleciał pobiegliśmy do papierniczego i kupiliśmy notatnik ( KTÓRY KOSZTOWAŁ 5 FUNTÓW ! ) żeby móc do Was napisać. W sumie to mogliśmy wejść na tt albo fb, ale chłopcy są strasznie zajęci ( koncerty, te sprawy) , a u mnie często są problemy z internetem, a że chcemy się z Wami kontaktować , na dłuższą metę postanowiliśmy odwołać się do bardziej tradycyjnych form komunikacji. :) Poza tym - jak powiedział Niall - tak będzie romantyczniej.
  Piszcie o każdej porze dnia i nocy, choć tak na prawdę poczta trafia w tydzień przy dobrych lotach. Tak czy siak będę na bieżąco informowała chłopców o Waszym stanie, a Wam robiła listę z każdym możliwym wydarzeniem, żebym o niczym nie zapomniała. ;)
  Jak tylko przeczytacie - odpiszcie. Chcemy MUSIMY wiedzieć co się z Wami dzieje, jak szkoła itp. Mamy być w ciągłym kontakcie, ZROZUMIANO? W nagłych wypadkach ( bo po co wydawać kasę? ) dzwońcie na telefon(y).
                                                                                                                         








PS. Do listu dołączam koszulki, które Wam  kupiliśmy, zdjęcia z ostatniego grilla i...... pewnie zastanawiacie się co to za perfumy? Otóż są one stworzone przez chłopców i nie mało było kłótni jak mają pachnieć. Dodam jeszcze, że macie je jako JEDNE z pierwszych, no bo wiecie byłam szybsza. ;P
**
Potem zabrałam się za oglądanie zdjęć. Niall wyglądał prześmiesznie, kiedy taki uradowany stał przy grillu. Była jeszcze fotka Hazzy leżącego w krzakach z ręką w górze, w której trzymał talerz, a z tyłu był dopisek "Harry zaatakowany przez Niallera, bo ukradł mu kiełbaskę :P". Na jednej fotografii byli też Zayn, Louis i Liam, którego dwaj pozostali - z niewiadomych mi powodów - przywiązali do drzewa.
Perfumy pachniały przepięknie, a kiedy zachwycałam się ich zapachem znowu usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Czyżby listonosz zapomniał mi czegoś dać? - Powiedziałam ponownie patrząc przez judasza. - Ooo jaki wielki bukiet róż, ciekawe dla kogo? - Myślałam i próbowałam sobie przypomnieć jaki dzisiaj dzień. - Aaa no tak, mama ma imieniny. Pewnie znowu wujek postanowił być najlepszy. To się postarał...
Otworzyłam drzwi z zamiarem odebrania przesyłki.
- Gdzie mam podpisać? - Zapytałam niechętnie.
Nikt się nie odezwał.
- Halo.
Nadal cisza.
- A może by, tak buziak? - usłyszałam nagle znajomy głos zza kwiatów, a potem wychylającego się zza nich mojego żarłoka.
- Niall!! Co ty tu robisz?! Jak trafiłeś?! - Zaczęłam zadawać pytania rzucając się chłopakowi na szyję.
- List, który wysłałaś do Ali.. - Odpowiedział krótko.
Po chwili zauważyłam, że Horan jakoś dziwnie się zachowuje.
- Co Ci jest? - Zapytałam.
-No bo wiesz.... - Zaczął. - Nie znamy się dosyć długo, bo tylko trzy miesiące, ale tyle się przez ten czas wydarzyło się, że chcę Cię zapytać... - Przełknął ślinę - Czy..... Zrobisz mi coś do jedzenia, bo nigdy Cię jeszcze o to nie prosiłem, a jestem głodny? - Powiedział śmiejąc się.
- Taaaak.. Już.. - Odpowiedziałam i już zrezygnowana chciałam odejść do kuchni- bo myślałam, że zada mi zupełnie inne pytanie - kiedy blondyn złapał mnie za rękę.
- A tak na prawdę to chciałem Cię poprosić... może być kiełbaska..? Albo nie wiem.. spaghetti..? Ja uwielbiam spaghetti...
- Nie mogłeś tak od razu?! No pewnie, że tak!
- To był odwet za akcje w restauracji. - Powiedział szyderczo się uśmiechając.
- Dobra, ale gdzie reszta? - Zapytałam, po czym zobaczyłam z trudem wspinających się po schodach i sapiących chłopców z bagażami.
- Uff.. Dobrze, że zdążyłem zanim weszli. Będzie więcej dla mnie. - Powiedział pod nosem Irlandczyk puszczając do mnie oczko.
- Czy wy już oszaleliście do reszty? Wchodzić na jedenaste piętro po schodach? - Zapytałam.
- Niall...... Róże.... Nie było miejsca..... - Powiedział zdyszany Liam.
- Nie mogę z wami...Hahaha - Zaśmiałam się. - Wchodźcie dam wam się czegoś napić i zadzwonię do Patki.
- Ale nic jej nie mów, że jesteśmy. To ma być niespodzianka. - Przestrzegł mnie Harry.
-Wszędzie jakieś tajemnice. - Zaśmiałam się spoglądając kątem oka na Horana.
Weszłam  z chłopcami do kuchni nalewając im wody i wybrałam numer.
- Hej Pati. Słuchaj, bądź ogarnięta za jakieś pół godziny, bo mam zamiar Cię nawiedzić.
- Spoko, spoko. To ja się idę wykąpać.
- No papa.
Zakończyłam rozmowę i zaczęłam zadręczać chłopaków pytaniami typu :" Jak Wam minęła podróż?" " Co tam u Was? " i tak dalej, kiedy nagle spod kurtki Hazzy dostrzegłam wystający mały merdający ogonek.
- Czy ty masz ze sobą małego psa? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- No... tak to prezent dla Patrycji.
- Pomysłowy jesteś, nie ma co.- Uśmiechnęłam się.
Nadszedł czas, żeby się zbierać i odwiedzić moją przyjaciółkę. Weszliśmy już tym razem wszyscy do windy i  udaliśmy się dwie ulice dalej.
- Idźcie się gdzieś schować. - Kazałam chłopcom, pukając do drzwi.
- O siema. Wchodź, wchodź. - Powiedziała dziewczyna, która nadal miała na sobie szlafrok i turban z ręcznika na głowie. - Zaraz będę gotowa.
- W to nie wątpię, ale patrz kto przyjechał! - Krzyknęłam uradowana.
                                                                      *Oczami Patrycji*
- O mój Boże! Nie patrzcie się na mnie! Muszę się ubrać! - Panikowałam i biegiem rzuciłam się w stronę drzwi od łazienki.
Już w pełni ogarnięta siedziałam wraz z chłopcami i Magdą w salonie.
W pewnym momencie Harry wstał i gdzieś poszedł, a kiedy wrócił trzymał na rękach małego pieska.
- Pamiętasz jak zawsze mówiłaś, że chciałabyś mieć psa? - Zapytał.
- Yyyyyy...  Niieeeee??
- .... No to trudno. Masz.
- Hmmm nie wiem co na to moi rodzice, ale dziękuję. - Powiedziałam zabierając malucha z rąk chłopaka. - A ti ti ti dziubasku. Kto jest najpiękniejszym zwierzątkiem? No kto, no kto? Ty, taaak, taaaaak. O tobie mówię mój ty mały bąbelku.. - Zaczęłam mówić do psa.
- Patrycja...
- Miziu, miziu.
- Ekhem! Patrycja weź... przestań to nie jest normalne... - Upomniała mnie moja przyjaciółka. - A Was chłopcy zapraszam do mnie na prawdziwy polski obiad. Zapoznam Was z moimi rodzicami i zapytam, czy zgodzą się, żebyście u mnie dzisiaj nocowali. 
- To jak do Ciebie idą na obiad to do mnie przychodzą na kolacje!
- A my mamy tu coś do powiedzenia? - Zapytał Niall.
- NIE! - Krzyknęłyśmy równocześnie.
- Cicho bądź. Proponują Ci jedzenie, a ty jeszcze narzekasz. - Powiedział Lou do blondyna na ucho.
                                                                      ~*~
                                                       *Oczami Magdy*
Wszyscy już grzecznie siedzieli przy stole, a ja z mamą rozdawałam talerze. Tata wciąż z podekscytowaniem wpatrywał się w chłopców, a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Zaczęliśmy jeść i z tego co widziałam wszystkim strasznie smakowało.
-Mmmm dobre. Co to za danie proszę pani.- Zapytał z zaciekawieniem Tomlinson.
- Gołąbki. 
Brunet wypluł kawałek potrawy, który przed chwilą wziął do buzi.
- Kevin?! Co oni Ci zrobili?! - Krzyczał i w międzyczasie reanimował to co było na talerzu.
Wszyscy byli zdziwieni tylko mój tata wciąż siedział z bananem na twarzy. 
- Dobra tato możesz mi powiedzieć co jest takie zabawne!? - Nagle wybuchłam.
- Wciąż nie dowierzam, że One Direction są w moim domu.
- To ty wiesz kim oni są? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- Nooo wiesz.... - Zaczął niepewnie. - Dobra! Nie będę się dłużej ukrywać... Potajemnie jestem Directionerem.
- Ale proszę pana teraz się nie mówi "Directioner" tylko "Crazy Mofo" - Poprawił go Niall.
- Dobrze. Potajemnie jestem Crazy Mofo i kiedy nikogo nie ma w domu to słucham ich piosenek i ściągam zdjęcia na mój służbowy telefon, bo to jest jedyna moja prywatna rzecz w tym domu i nikt mi tam nie zagląda.
- Ale tato jak ty ściągasz zdjęcia na stacjonarny?!- Zapytałam.
- Stacjonarny to tylko przygrywka. Mam drugi telefon komórkowy.
- Jak już tak wyznajemy tajemnice to też Wam coś powiem. - Powiedział blondyn.
- Jesteś w ciąży?!- Nagle wypalił Lou.
- Oszalałeś?! Chciałem powiedzieć.. no.. spaliśmy już ze sobą..- Oznajmił żarłok, a ja zakłopotana kopnęłam go w kostkę.
- O mój Boże. - Powiedziała mama po czym spadła z krzesła. 
- Ale to nie to co pani myśli. Do niczego nie doszło. - Poprawił się chłopak i na szczęście wybrnął z tej sytuacji.
- No mam taką nadzieję. - Odetchnęła podnosząc się z podłogi
- Mamo, a chłopaki mogliby dzisiaj zostać na noc?
- Po tym co ja tu usłyszałam to nie wiem. Chyba to nie będzie dobry pomysł.
- Co ty sobie Grażynko wyobrażasz?! Bez gadania! Mogą i koniec!
- Dzięki tato.
                                                                           ~*~
                                                                    *Oczami Patrycji*
Weszłam do domu i oznajmiłam rodzicom, że dzisiaj na kolacji będziemy mieli kilku gości na co od razu się zgodzili.
Teraz całą paczką siedzieliśmy na swoich miejscach i zastanawialiśmy się co mama zrobi na kolacje.
- Zaraz przyniosę Wam kanapki i herbatkę, a na razie zjedzcie sobie po jajeczku z majonezikiem.
- Przepraszam panią, ale nie obrazi się pani na mnie, gdy nie skosztuję tego za pewne pysznego kurzego jaja, gdyż nie przepadam za tą mieszaniną oleju słonecznikowego, żółtek jaj, musztardy, octu winnego białego, soku z cytryny, soli oraz pieprzu białego, z której składa się owa biała substancja znajdująca się na tymże oto jajku. - Powiedział Harry, a wszyscy spojrzeliśmy się na niego wzrokiem WTF.
- Oczywiście. - Odpowiedziała mama ze zdziwieniem.
Rodzice sprzątali już ze stołu, a chłopcy im pomagali. My za to siedziałyśmy w pokoju i zastanawiałyśmy się co z noclegiem.
- Słuchaj, bo u mnie wszyscy się nie zmieszczą.
- No spoko to ja mogę wziąć Hazze, Liama i Zayna, a ty weź resztę. Co ty na to?
- Ok. To my się już będziemy zbierać, bo trochę późno. - Poszła po chłopców i żegnając się z pozostałymi wyszła ode mnie z domu .
                                                                  *Oczami Louisa*    
Kiedy tylko wróciliśmy Niall z Magdą poszli do jej pokoju, a ja rozpakowałem się w gościnnym.
                                                                            ~*~
Była chyba pierwsza w nocy. A ja nie mogłem spać, bo słyszałem cały czas jakieś głośne trzaski, które z każdą chwilą robiły się coraz głośniejsze. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemanko!! A oto jest kolejna część opowiadania. ;D O co Was prosimy? Komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie! Na prawdę to dla nas bardzo ważne. Rozdział dodany tak późno, bo widząc pod ostatnim postem tylko dwa komentarze przy pięciu obserwatorach i tylu odwiedzinach było nam trochę smutno i nie miałyśmy nastroju do dalszego pisania. Więc jeśli zależy Wam, aby następne części były jeszcze lepsze i pojawiały się szybciej to piszcie swoje OPINIE !! :) 
Love Ewe and Klau. Xx

piątek, 7 czerwca 2013

Część 9 :)

                                                                     *Oczami Harrego*
Wchodziłem na górę po schodach z zamiarem pójścia do łazienki. Chciałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Zacząłem szarpać za klamkę.
- Zajęte!! - Usłyszałem głos Nialla ii...... Magdy? 
Nie wiedziałem co oni tam robią, ale wolałem im nie przeszkadzać. 
Szedłem dalej korytarzem do mojego pokoju, kiedy nagle o coś się potknąłem. Leżałem na ziemi na brzuchu, z jedną nogą w górze, z której teraz zwisał mi.... stanik? Podniosłem się z ziemi i otrzepałem, przyglądając się na to co trzymam.
- Uuuuu jaki fajny, taki pomarańczowy. Lubię pomarańczowy.
Nagle moją ekscytację przerwał Lou wyglądający zza drzwi swojego pokoju.
- Harry....yy.. możesz mi to oddać? To chyba nie twoje. - Powiedział z zakłopotaniem.
Spojrzałem na niego pytająco i chcąc zajrzeć do środka wychyliłem się lekko w prawo, ale niestety Tomlinson nie dał mi tej możliwości.
Wszedłem już do swojego pokoju i poszedłem się odświeżyć, bo po wczorajszej imprezie wyglądałem okropnie. Przebrałem się i wychodząc na korytarz krzyknąłem jeszcze do Louisa i Nialla:
- Pośpieszcie się gołąbeczki, bo za dwie godziny mamy sesje zdjęciową.
Wszyscy byliśmy już na dole, ale nadal czekaliśmy na Horana. Po chwili zobaczyliśmy go zbiegającego po schodach.
A kiedy tylko do nas dobiegł dodał:
- Jestem gotowy.
- Dobra, ale gdzie Zayn? - Zapytał Liam.
- Nie wiem, ale mogę iść go poszukać. - Oznajmił Irlandczyk.
                                                                   *Oczami Nialla*
Nie musiałem długo szukać, bo Malik jak zwykle siedział w łazience.
- Zayn ruszaj się! Wszyscy na ciebie czekamy.
- Chwilę tylko skończę myć zęby.


- Ale się pośpiesz. - Powiedziałem i poszedłem do reszty.
Już po chwili mogliśmy jechać, więc razem z dziewczynami wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę studia.
                                                                     *Oczami Patrycji*
Chłopcy byli w trakcie robienia zdjęć, a my z zafascynowaniem patrzyłyśmy się jak pozują. W końcu przyszedł czas na przerwę więc każdy z nas dostał Kit Kata, a fotograf z resztą ekipy udali się na kawę. My jednak zostaliśmy na planie. Chłopcy dorwali się do aparatu i zaczęliśmy nawzajem robić sobie zwariowane zdjęcia. Stanęliśmy w czwórkę - ja, Niall, Magda i Harry. To były raczej zdjęcia "na spontana", bo Harry niespodziewanie objął mnie i mnie pocałował, a Niall widząc to, zrobił to samo z Magdą. Potem przyszła kolej na Lou i Alicję. Kiedy byliśmy w trakcie robienia grupowego zdjęcia wszedł fotograf.
- A co tu się dzieję? - Zapytał i zabrał aparat, ale zdjęcie na szczęście zdążyło się zrobić. Samowyzwalacz zadziałał w porę.
Potem chłopcy mieli zrobionych jeszcze parę fotek i mieli już wolne, dlatego też Harry poszedł za potrzebą do łazienki.
- To teraz musimy czekać tydzień żeby ujrzeć okładkę, bo w tej drukarni się nie śpieszą. - Oznajmił fotograf.
- A który dzisiaj? - Zapytałam.
- Trzydziesty sierpnia.
- O kurczę to już dzisiaj?! Przecież za godzinę mamy samolot! - Krzyknęłam i wybiegliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do limuzyny chłopców i odjechaliśmy.
                                                                      *Oczami Harrego*
Podszedłem do naszego fotografa, bo nigdzie nie mogłem znaleźć moich przyjaciół.
- Gdzie oni się podziali?
- Wybiegli jakieś dobre 20 minut temu i jedna z dziewczyn krzyczała coś, że za godzinę mają samolot.
- O nie! - Krzyknąłem i pobiegłem w stronę drzwi.
Zawołałem taksówkę i wsiadłem do środka. 
- Gdzie panienka chce jechać? - Zapytał mnie dziadek siedzący za kierownicą.
Opanowałem się i powiedziałem spokojnie.
- Jadę do dziewczyny.
- Pierwszy raz spotykam się z takim związkiem.
- Panie jestem facetem! Mogę to panu nawet udowodnić! - Oburzyłem się.
- Ojej przepraszam. Lepiej niech mi pani... ekhem... znaczy pan nic nie udowadnia.
- Dobra, dobra. Możemy już ruszać? - Powiedziałem po czym kierowca odpalił samochód.
Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce od razu wybiegłem z auta i o mało co nie zapomniałem zapłacić. Wbiegłem do środka budynku i przebijając się przez ludzi i ochroniarza minąłem bramkę sprawdzającą, a stamtąd udałem się prosto do samolotu. Ujrzałem dziewczynę wchodzącą do maszyny.
- Patrycjaaa!!! - Krzyczałem łapiąc ją za ramię. - Uff jak dobrze, że jeszcze Cię złapałem. - Powiedziałem zasapany.
- Przepraszam kto? - Zobaczyłem twarz wąsatego faceta, który wpatrywał się we mnie wzrokiem zabójcy.
- Aaa... to nie do pana. To było do....- Wymyśliłem coś na szybko - Mojej znajomej, która tu pracuje.- Skłamałem. - O. Tam jest. - Oznajmiłem i podszedłem do stewardessy.
- Przepraszam jaki to samolot?
- Lot 96 do Pakistanu. - Odpowiedziała mi kobieta.
- Jaki ze mnie głupek - Pomyślałem. - A gdzie jest samolot numer 69? - Tym razem powiedziałem już na głos.
- Stoi obok. O tam. - Pokazała mi palcem.
Nawet nie dziękując ruszyłem przed siebie.
- Tu jesteś! Już myślałem, że nie zdążę. Chciałem wam życzyć miłej podróży i powiedzieć, że nie mogę się doczekać kiedy znowu się zobaczymy. - Wypowiedziałem ostatnimi resztkami sił, po czym mocno przytuliłem dziewczynę i ją pocałowałem.
- A tak w ogóle czemu Cię tak długo nie było? - Zapytała Magda.
- Ekhem... Yyyy... Jak by to ująć? Miałem do załatwienia grubszą sprawę.
- Ahaaaaaa rozumiem.
- No to trzeba się już chyba zbierać. - Nagle wypalił Niall.
- Alaaaaa nie zostawiaj mnie!! Dlaczego musisz wyjeżdżać?! - Lamentował Lou.
- Ale... - Zaczęła.
- Nie rób mi tego! - Krzyczał rzucając się na dziewczynę.
- Ale...
- Dlaczego mi to robisz?!
- Ale Louis! Ja nigdzie nie wyjeżdżam! Przecież ja tu mieszkam! - Opamiętała chłopaka.
- Tak macie racje chodźmy już, bo mi odbija. 
Reszta pożegnała się z dziewczynami, a potem wchodząc do samolotu zniknęły nam z oczu.
                                                                         *Oczami Patrycji*
Było już późno kiedy wróciłyśmy, więc jak tylko znalazłam się w domu poszłam spać. Następnego dnia, od razu po przebudzeniu dorwałam się do laptopa i weszłam na Twittera, żeby zobaczyć co nowego dzieje się  u chłopców. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tweet jednej dziewczyny:
**
Patrzcie Nowy artykuł o Harrym!! <3
**

Weszłam w link i zaczęłam czytać. 

** 
Wczoraj około godziny siedemnastej  widziano Harrego Styles'a biegającego po London Biggin Hill Aiport. Po drodze staranował mnóstwo ludzi, w tym również jeden z ochroniarzy tamtejszego lotniska padł jego ofiarą. Styles kierując się w stronę samolotów nie zauważył, że przy bucie ma przyczepiony kawałek papieru toaletowego. Najwyraźniej był za bardzo przejęty, by to zobaczyć.
Jak myślicie dokąd się tak śpieszył?
**
Trochę chciało mi się śmiać, ale potem posmutniałam, bo zdałam sobie sprawę, że ponowne zobaczenie się z nim nie będzie teraz takie proste.
                                                               *Oczami Magdy*
Minął już tydzień odkąd przyleciałyśmy z Londynu. Z chłopcami nie mamy za bardzo kontaktu, bo są strasznie zabiegani, więc jedynym pośrednikiem między nami została Alicja, z którą kontaktujemy się poprzez listy, ponieważ niestety odcięli jej internet.
Dziś miała przyjść do mnie Patrycja, praktycznie jak co dzień. Od jakiegoś czasu stałyśmy się prawie nie rozłączne. Przesiadujemy u siebie nawzajem non stop.
Rozwalone na kanapie z miską popcornu oglądałyśmy film. Teraz akurat była reklama, więc zaczęłyśmy skakać po kanałach.
- Czekaj! - Krzyknęła moja przyjaciółka. - Cofnij.
W telewizji leciał teraz puszczany na żywo koncert chłopców. Od razu uśmiechy pojawiły nam się na twarzy.
Nie oglądałyśmy od początku, ale i tak byłyśmy wręcz przylepione do ekranu.
- Wiesz co? Jakoś nie dociera do mnie, że jeszcze kilka dni temu normalnie z nimi rozmawiałyśmy i nie tylko, a  teraz znów jak kiedyś widzimy ich w telewizorze. - Powiedziała.
- Wła... - Nie dokończyłam, bo mi przerwała.
- Cii! Mówią coś.
- Tę piosenkę chcieliśmy zadedykować naszym trzem dobrym przyjaciółkom i jeśli to teraz oglądają to gorąco je pozdrawiamy! - Powiedział Lou z telewizora, po czym zaczęli śpiewać "Summer Love". Wtedy to już w ogóle odpłynęłyśmy.
Dni mijały jeden za drugim i nie wiem nawet kiedy zleciał cały miesiąc. Chociaż przez tą szkołę pół dnia miałyśmy zajęte, więc w sumie nic dziwnego.
Dzisiaj był wyjątkowo przybijający dzień. Słońce zniknęło za chmurami, a krople deszczu strugami lały się po oknie. Nie miałam na nic ochoty, ale o dziwo, żeby nie umrzeć z pragnienia wstałam z kanapy i poszłam do kuchni po coś do picia.
Wchodziłam do swojego pokoju, niosąc na biurko szklankę z sokiem i nie wiem jakim cudem to zrobiłam, ale po drodze weszłam w szafę, z której zleciała ramka ze zdjęciem moim i Nialla. Zaczęłam się mu przyglądać i aż dosłownie łzy stanęły mi w oczach. Zamarłam tak na chwilę wpatrując się w zdjęcie, kiedy nagle z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dodany dopiero dzisiaj, bo jedna z adminek bloga była na zielonej szkole. :D
Spodziewacie się kogoś, czy raczej to tylko listonosz z kolejnym "zaskakującym" listem od Ali? 
Hahaha jetem zła i zostawię Was w niepewności do następnego rozdziału. :P
A na razie macie Niallera udającego kangura. XD





niedziela, 2 czerwca 2013

Część 8 :)

                                                                     *Oczami Louisa*
                                                                                  *
Szedłem samotnie ulicą, a słońce powoli chowało się za horyzontem. Kierowałem się w stronę miejscowego wesołego miasteczka, żeby trochę się zabawić. Wchodząc na jego teren zobaczyłem budkę, którą oblegało mnóstwo osób. Postanowiłem podejść bliżej i zobaczyć co się tam dzieje. Widziałem piramidę z puszek, w którą inni celowali zielonymi piłeczkami. Pomyślałem, że też spróbuje i ustawiłem się na końcu kolejki. Gdy nadeszła moja kolej, nagle zgasło światło i zapadły egipskie ciemności, a kiedy ponownie się zapaliło wokół mnie nie było żywej duszy. Nie wiedziałem co się stało, ale stwierdziłem, że skoro nikogo nie ma to rzucę sobie sam. Już robiłem zamach, kiedy poczułem na moim ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Odwróciłem się z nadzieją, że dowiem się kto to jest, ale nikogo już nie było. Zobaczyłem tylko w oddali jakąś dziewczynę w śnieżno białej sukience, biegnącą w stronę diabelskiego młyna.
- Hej! Poczekaj!- Zacząłem do niej wołać, lecz nie reagowała.
Ruszyłem za nią, cały czas wołając. Zobaczyłem, że na chwile przystanęła i odwróciła się w moją stronę chcąc mi chyba coś powiedzieć, ale nic nie usłyszałem. Wydawało mi się, że skądś ją kojarzę. Weszła do jednego z wagoników, a ja wsiadłem kilka dalej, bo nie zdążyłem w porę dobiec. Cały czas ją obserwowałem. Byłem już na samej górze, kiedy nagle młyn się zatrzymał, co było bardzo dziwne, bo nikt go nie obsługiwał. Dopiero teraz to zauważyłem. Spojrzałem na wagonik nieznajomej, ale jej tam nie było.  To było nierealne, bo znajdował się on paręnaście metrów nad ziemią, więc nie było mowy, żeby z niego wyjść. Wychyliłem się, bo zauważyłem ją biegnącą w stronę domu krzywych luster i tracąc całkowicie równowagę runąłem w dół...
                                                                                *
Momentalnie podniosłem się z poduszki i rozejrzałem po ciemnym pokoju, a serce waliło mi jak oszalałe. Nie mogłem się uspokoić, ale zaczęło do mnie docierać, że to był tylko sen. Powoli wstając i wkładając ciepłe papciochy udałem się do kuchni po szklankę gorącego mleka. Schodząc po schodach próbowałem sobie przypomnieć kim była owa dziewczyna z mojego snu. Wziąłem łyk napoju i nagle mnie olśniło. To była Alicja, którą poznałem kiedyś na kręglach. Tak mnie ten sen nakręcił, że postanowiłem się z nią umówić. Już chciałem wybrać numer, kiedy przypomniało mi się, że jest czwarta nad ranem, więc pomyślałem, że poczekam do śniadania.
                                                                 *Oczami Nialla*
Siedziałem sobie w kuchni czekając na resztę. Jak zwykle niezorientowany jaki dzisiaj dzień postanowiłem zajrzeć do kalendarza.
- O nie, 29 sierpnia. Przedostatni dzień wakacji, przedostatni dzień wolności. - Westchnąłem.
Te śpiochy wciąż nie schodziły, a ja zrobiłem się głodny. Idąc w stronę lodówki przypomniało mi się, że dzisiaj są urodziny Liama!
Była wyjątkowo ładna pogoda, dlatego też naszym głównym miejscem pobytu stał się ogród. Wszyscy oprócz mnie dobrze pamiętali jaki dziś dzień, więc Zayn - żeby wyciągnąć naszego solenizanta z domu, byśmy mogli wszystko przygotować - zabrał go na zakupy.
Kiedy tylko usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi wejściowych, od razu rozpoczęliśmy obrady.
- No i jak chłopaki jakieś pomysły? - Pierwsza zabrała głos Magda.
- Może by się tak wybrać do wesołego miasteczka? - Zaproponował Harry.
- NIIIIIIIEEEEEEEEEE!!!!!!! - Wydarł się nagle Lou.
- Ale czemu? To naprawdę fajny pomysł moim zdaniem. - Potwierdziła Patrycja.
- No właśnie. - Przytaknąłem.
- Jak zaraz nie wybijecie sobie tego pomysłu z głowy to wychodzę i nie wiem kiedy wrócę!!
- Dobra, dobra! To może po prostu zwykła domówka? Obdzwonimy paru znajomych, albo zrobimy prywatną imprezę. - Powiedziałem.
- Mi pasuje. To ja idę zadzwonić po Alicję. - Zakomunikował Louis wchodząc do salonu.
- Uuuuu. Kto to? Jakaś nowa ekspedientka w warzywniaku? - Zaczął Harry.
- Nie to.... koleżanka, którą poznałem kiedyś na kręglach.  Poza tym przyjęli ostatnio kilka nowych osób, ale ja kojarzę tylko Agnes, bo ona jedyna sprzedaje mi marchewki po połowie ceny.
- To musi być miłość! Ja to wiem! - Krzyknął Hazza.
- Powiedz to tej wielkiej gąsienicy, którą ma nad oczami, a potem mów o miłości!- Zbulwersował się Tomlinson.
- Sorry.... Co ty dzisiaj taki nerwowy? - Zapytał mój lokowaty przyjaciel, lecz nie otrzymał odpowiedzi.
                                                                *Oczami Alicji*
Byłam w trakcie nauki gry na gitarze, kiedy zadzwonił mi telefon. Dzwonił Lou. Zostałam zaproszona na urodziny Liama. Niestety ja jak i dwie jego koleżanki nie miałyśmy pomysłu na prezent, dlatego chłopak zaproponował, żebym przyszła wcześniej do jego domu, a potem wybrała się z nimi na zakupy. Nie byłam przekonana do tej propozycji, bo ich nie znałam, ale ostatecznie się zgodziłam. Wzięłam jakąś torebkę, portfel i pobiegłam na autobus. Do domu chłopców miałam tylko kilka przystanków, więc szybko znalazłam się na miejscu. Zapukałam do drzwi.
- Otwarte! - Usłyszałam
Zapoznałam się z Magdą i Patrycją, a chwilę później kierowałyśmy się w stronę galerii po drodze popychając pierdoły. Okazało się, że to całkiem miłe i fajne dziewczyny.
- Ty z Louisem coś ten? -  Nagle zadała mi pytanie jedna z nich.
Zaczerwieniłam się trochę.
- No wiesz jest przystojny i w ogóle, ale on chyba nie lubi mnie tak jak ja jego... - Powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Tego bym nie powiedziała....- Dodała druga z nich z lekkim uśmiechem.
Przez resztę drogi zastanawiałyśmy się jaki prezent będzie najbardziej odpowiedni.
Przechadzałyśmy się po sklepach, licząc na to, że któraś z nas zaraz wpadnie na jakiś genialny pomysł. Nagle zza zakrętu wyłonili się Zayn i Liam, a my spanikowane chcąc się gdzieś schować pobiegłyśmy na ruchome schody i kucając myślałyśmy, że nas nie zauważą. Niestety z tym się jednak przeliczyłyśmy, bo co się później okazało barierka, za którą kucnęłyśmy była przeźroczysta i byłyśmy cały czas na widoku. Na szczęście szybko wjechałyśmy na górę i nie zauważone poszłyśmy szukać dalej. Przeglądałyśmy kraciaste koszule na dziale męskim i w tym samym momencie weszli chłopcy.
- O rzesz krowie kopytko oni nas chyba śledzą! - Krzyknęłam i pobiegłyśmy się schować za wieszak na kółkach z mnóstwem ubrań. Idąc schowane za nim w stronę wyjścia szczęśliwie uciekłyśmy, a owy przedmiot pchnęłyśmy do środka sklepu.
                                                              *Oczami Liama*
Przeglądaliśmy z Zaynem ubrania, kiedy zobaczyłem pędzący w moją stronę metalowy wieszak. Nie zdążyłem zejść mu z drogi i zderzył się ze mną, po czym głośno upadliśmy na podłogę.
- Co za urodziny. Nie dość, że nikt nie złożył mi życzeń to jeszcze teraz będę miał wielkiego guza na czole. - pomyślałem.
Było już trochę późno, więc wyszliśmy z budynku i szliśmy w stronę domu. Chciałem już tylko wziąć ciepłą kąpiel i położyć się spać.
Dotarliśmy do domu, ale wszędzie było ciemno.
- Pewnie znowu korki wysiadły... - Oznajmił Malik. Wszedł pierwszy i kazał mi chwilę poczekać. - Dobra już naprawiłem wchodź!
Kiedy tylko przekroczyłem próg zza futryny kuchni wyskoczyło na mnie sześć osób z tortem i krzycząc "Surprise!" . Zastanawiało mnie tylko gdzie jest mój przyjaciel, z którym przed chwilą wróciłem. Zostałem zaprowadzony do salonu, a to co tam zobaczyłem bardzo mnie zaskoczyło. Zayn ze zwykłego chłopaka przemienił się teraz w DJ'a Malika. Po chwili dobiegł do niego Louis i impreza się rozpoczęła.
Byliśmy już trochę wstawieni, ale i tak tańczyliśmy w najlepsze. W pewnym momencie do pokoju wpadł Niall z piniatą, a Harry widząc to rzucił się na niego z okrzykiem " Ja chcę pierwszy!"
Tak wymachiwał kijem, że Boo bear i Zayn stojący za nim dostali po głowach i upadli na ziemię, a Horan siedzący wraz ze mną na kanapie nie mógł opanować nagłego ataku śmiechu.
Było już około trzeciej nad ranem, kiedy wszyscy zaczęli padać jeden po drugim jak muchy.
                              *Oczami Louisa*
-Jestem zmęczony, ale nie mogę iść jeszcze spać. Przecież nie zostawię teraz Ali samej, tak dobrze nam się rozmawia. Co by tu zrobić? - Myślałem.
W pewniej chwili wstałem na równie nogi i z rozbiegu, przebiegając przez taras - i ściągając w międzyczasie spodnie - wskoczyłem do basenu. To było to czego teraz potrzebowałem. Od zimnej wody od razu wróciła mi przytomność. Żeby się popisać - jak to miałem w naturze - zacząłem robić w wodzie jakieś akrobacje. Reszta śmiała się z moich poczynań. Kiedy jednak chciałem już wyjść z wody zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Gdzie się podziały moje majty?! - Zacząłem się wydzierać.
Wtedy już nie wytrzymali i dwójka z moich przyjaciół popłakała się ze śmiechu.
- A wy co się tak śmiejecie?! - Krzyknąłem oburzony. - Dalibyście mi jakiś ręcznik!
Niestety nie docierało do nich to co mówiłem, bo byli już nieźle wypici. Zamiast ręcznika wepchnęli do wody niewinną Alicje.
- Nacieszcie się sobą! - Krzyknęli po czym śmiejąc się weszli do domu.
                                                                    * Oczami Magdy*
Była czwarta nad ranem, a muzyka ucichła bo nasz DJ przyciął komara. Naszego przyjaciela który chwilę temu wymachiwał kijem też już nie było bo poszedł spać. Zaczęło nam się trochę nudzić, więc wraz z Patrycją, Niallem i Liamem postanowiliśmy porobić chłopcom kawały.
Naszą pierwszą ofiarą był Harry. Cichaczem zakradliśmy się wszyscy do jego pokoju z zamiarem pomalowania mu lakierem paznokci u stup. Jednak kiedy tylko podnieśliśmy kołdrę, od razu ją opuściliśmy i wybiegliśmy z powrotem na korytarz.
- Skąd wy wzięliście węża?! - Zaczęłam się wydzierać.
Wszyscy spojrzeli się na mnie z wzrokiem typu "WTF?!".
-Yyyyy... To nie był wąż... - Odparł Liam
Postanowiłam to na razie przemilczeć.
Następnie cała nasza czwórka  udała się do pokoju Zayna. Dla niego przygotowaliśmy coś innego. Wysmarowaliśmy mu telefon bitą śmietaną i zadzwoniliśmy. Zaspany Malik nie wiedział co się dzieje i odebrał przykładając urządzenie. Cały usmarował się śmietaną, ale chyba nawet tego nie zauważył, bo poszedł dalej spać.
                                                                       *Oczami Nialla*
Było około szóstej nad ranem, a Magda poszła już spać. Zaczęło mi się trochę nudzić, więc też odpłynąłem do krainy snów.
Rano obudziłem się w łóżku sam i z przerażeniem zacząłem rozglądać się po pokoju.
- Gdzie ona jest? Przecież chyba jej nie zjadłem? - Myślałem.
Poszedłem do łazienki odbyć poranną toaletę. Zrzuciłem z siebie ciuchy i odkręciłem wodę.
- AAAAAAAAAA!!! - Usłyszałem krzyk zza zasłony. - Co tu tak mokro?!
- Magda? Tu jesteś! Uff.. Już myślałem, że Cię..,  a nie ważne. - Chciałem przytulić dziewczynę, ale ta niespodziewanie wybiegła z wanny zrywając tym samym zasłonę.
- Ej gdzie biegniesz?
- Jak się ubierzesz to pogadamy! - Usłyszałem z pokoju.
- Dobra ale oddaj mi chociaż zasłonę?! Bez niej czuję się taki... taki widoczny.
- Masz. - Powiedziała i wystawiając mi język dodała - A z tym ubieraniem to żartowałam.
Po czym wchodząc do łazienki - i rozglądając się jeszcze niepewnie po korytarzu - zamknęła za sobą drzwi na klucz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początek chciałyśmy przeprosić że tak długo nic nie pisałyśmy i zaniedbałyśmy bloga. W ramach rekompensaty postaramy się zaraz dodać kolejną notkę, która jest w trakcie tworzenia. Mamy nadzieje, że wam się podoba i nie przestaniecie czytać naszego bloga. Jeszcze raz przepraszamy i liczymy na motywujące  i długie komentarze  :)