niedziela, 18 sierpnia 2013

Część 12 :)

*Oczami Magdy*
Wpadliśmy do mojego domu cali mokrzy i dosłownie z nas kapało. Zdejmowaliśmy z siebie mokre ubrania rzucając je na podłogę, kiedy do przedpokoju wparowała mama.
- Sadzawkę mi z domu robicie! Co ja kaczka?! Przed chwilą myłam tu podłogę.
- Sorry mamo zaraz to posprzątam.
- No mam taką nadzieję. Idź w tej chwili po mopa.
- Ja pójdę! - Zaoferował się Louis. - Mopa znalazłem, ale nigdzie kija nie widzę. - Powiedział, kiedy do nas wrócił.
- Przecież to jest nasz pies! - Krzyknęła moja mama.
- To żyje?! ... Jak się wabi ?
- Fafik. - Odpowiedziałam.
- Sorry Fafik. Na przyszłość weź się trochę obetnij, bo niedługo serio ktoś wytrze tobą podłogę.
- Dlaczego mówisz do jego tyłka? - Zapytał Harry.
- Serio?! To gdzie on ma głowę?
- Yyy no jak tu ma zadek, to chyba z drugiej strony?
- Masz szczęście, że czegoś mu się w międzyczasie nie zachciało. - Dodał Liam.
~*~
 TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Siedzieliśmy wszyscy u mnie w pokoju grając w karty i przeglądając twittera, bo po ostatniej przygodzie jaką zafundowały nam fanki postanowiliśmy nie ruszać się z domu nie dalej niż do małego sklepiku po drugiej stronie ulicy, a jeśli któryś z chłopców chciał iść od Patrycji do mnie lub na odwrót to musieli to robić baaaardzo ostrożnie. Jednak nic szczególnego nie traciliśmy przesiadując w domu, bo znowu lało. 
- Powiem wam chłopaki, że chyba przywieźliście ze sobą londyńską pogodę. Nie wiem co wy tam robicie jak ciągle tak pada.
- Może nie ciągle, ale jakoś sobie trzeba radzić. - Odpowiedział Zayn.
Tę jakże interesującą i zawziętą konwersację przerwał nam dzwonek do drzwi. Ułożona wygodnie na Niallu nie miałam najmniejszej ochoty zmieniać pozycji, a co dopiero wstać i otworzyć.
- Louis mógłbyś?
- No jasne.
*Oczami Louisa*
Jak to miałem w zwyczaju nawet nie patrząc przez wizjer otworzyłem drzwi. To nic, że mógł stać za nimi zabójca, gwałciciel, czy Bóg wie kto jeszcze, ale i tak nigdy nie sprawdzałem kto jest po drugiej stronie.
- Cześć Louis!
Musiałem skojarzyć fakty, by po chwili zorientować się, że to miłość mojego życia, moja gwiazdka z nieba, moje słoneczko najjaśniejsze, moje szczęście, moja żabcia najpiękniejsza, moja opoka, moja..... o czym to ja...? Aha, Alicja przyjechała! 
- Ala, co ty tu robisz?!
- Proszę bardzo twój cukier, o którym pisałeś.
- Ooooo jakie to słodkieee.
- No, masz racje. Dlatego nie przesadź, bo nie mam zamiaru znowu ciągać Cię po dentystach.- Pogroziła mi palcem. - No, to chyba wszystko... To cześć! 
Zaczęła powoli schodzić po schodach, a ja zupełnie zdezorientowany nie wiedziałem o co chodzi.
- Ale... Gdzie idziesz? - Posmutniałem.
- Żartowałam pyśku! - Rzuciła, odwracając się do mnie na pięcie. - No to gdzie reszta ferajny? - Zapytała całując mnie na powitanie.
- Siedzą wszyscy u Magdy w pokoju.- Odpowiedziałem i pomogłem zdjąć jej płaszczyk przeciwdeszczowy.
- Chodź, ucieszą się jak zobaczą, że przyjechałaś!
W tym momencie wparowała pani Grażyna.
- Co to ma być?! Kim jesteś?! Dlaczego sprowadzasz mi obcych ludzi do domu?!
*Oczami Magdy*
Ocho. Znowu mamie coś nie pasuje. Tym razem już musiałam ruszyć się z łóżka.
- Wybacz Niall muszę sprawdzić o co chodzi, zaraz wracam.
Blondyn puścił mi oczko w odpowiedzi.
- Co się dzieje? - Zapytałam.
- Twój kolega Loucy sprowadza mi jakieś nieznajome dziewczęta do mieszkania.
- Louis proszę pani. - Po raz kolejny poprawił ją chłopak.
- To nie zmienia faktu, że i tak Cię nie lubię. - Odpowiedziała, na co brunet pokazał coś dziwnego.

- Ale mamo ona nie jest nieznajoma. To koleżanka, którą poznałam w Londynie.
- Alicja, miło mi.
- A ja Grażyna. Również mi miło.
Wszyscy oprócz blondyna - który usnął - przyszli przywitać się z naszym gościem. Potem dziewczyna wciągnęła za sobą do mojego pokoju swoją walizkę, zauważając przy tym śpiącego Horana.
- Magda, może korzystając z okazji zrobimy mu jakiś kawał. - Kiwnęła głową w stronę łóżka.
- Hmm... , a masz może jakiś pomysł?
- Jedyne, co aktualnie mam pod ręką to moje perfumy.
Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i wypsikałyśmy chłopaka, po czym dyskretnie - niczym woń z jego ubrania - ulotniłyśmy się z pokoju.
*Oczami Patrycji*
Byłam w łazience, kiedy usłyszałam lamentowanie żarłoka. 
- Kto mnie wypsikał tym słodkim czymś?! Teraz pachnę jak dziewczyna! Idę się umyć!
Właśnie wychodziłam, więc minęłam się z nim w drzwiach. Wyglądał groźnie, dlatego postanowiłam przejść w milczeniu.
*Oczami Magdy*
Podczas gdy reszta okupowała moją lodówkę, a mama poszła na zakupy jakby przewidując, że zaraz będzie pusta, ja przeglądałam w salonie twittera. 
- Nudy. ....... Nudy. ........ Nudy. ..... Nic się nie dzieje na tym twitterze. - Mówiłam sama do siebie.
Nagle zobaczyłam, że ktoś napisał coś o chłopcach.
- Ciekawe co znowu napisali? Czyżby tym razem to Zayn pobił jakiegoś ochroniarza na lotnisku? - Zachichotałam.
To był jakiś polski fanpage poświęcony 1D.
**
Chłopcy aktualnie przebywają w Nowym Jorku. Na dowód macie kilka zdjęć. ;)
**
- Taaaa, akurat. Nie wiedziałam, że mieszkam w Nowym Jorku. Jak już się takie coś zakłada to się podaje prawdziwe informacje i aktualne zdjęcia. Yhhh. Chociaż z drugiej strony... przynajmniej nikt nie pisze o pościgu po alejach.- Powiedziałam cicho.
W pewnej chwili usłyszałam krzyk Nialla.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa..... Piana w okuu, aaaa!!
- Już biegnę! - Zawołał uradowany tata, a ja na te słowa dosłownie wystrzeliłam z kanapy.
- A gdzie ty się wybierasz?!
- Do łazienki?
- No chyba Ci się coś pomyliło tato?! Oddawaj ten ręcznik, ja idę!
~*~
Gdy chciałam delikatnie przetrzeć oczy Horana, ten niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek i wciągnął do środka. Z tego co zauważyłam nawet nie mył włosów, więc piana w jego oku była tylko małym kłamstwem.
- Wiedziałem, że od razu przybiegniesz. - Powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
Po moim ciele zaczęły spływać ciepłe krople wody lecące z włączonego prysznica... Kabina w jednej chwili zrobiła się zaparowana, a mokry teraz ręcznik leżał pod moimi stopami... Chłopak po woli zaczął zdejmować ze mnie ubrania, po czym zbliżając się jeszcze bardziej objął mnie w talii zaczynając składać pocałunki na mojej szyi, by potem jego malinowe usta spotkały się z moimi. 

*Oczami Grażynki*
Ścierałam kurze w salonie, w czasie kiedy przyjaciele mojej córki wraz z moim mężem rozgrywali partyjkę "Makao" - oczywiście go ogrywali, jak zawsze - kiedy do mieszkania wpadło nam czterech mężczyzn.
-Co to ma znaczyć?! Stefan chodź tu szybko!
- Co się dzieję marcheweczko? 
- Marcheweczko?! Lubię mar..... 
- Wiemy! - Krzyknęliśmy jednocześnie.
*Oczami Stefana*
- Stefan zrób coś! Mamy złodziei w domu!
- Złodzieje z kamerą?
- Może ukradli komuś po drodze? W ogóle nie myślisz.
- Już biegnę po szczotę i zaraz ich przegonię!
- Panie spokojnie! My kręcimy "This Is Us" !
- A co to?
- Stefan nie wież im! 
- To jest pan Crazy Mofo i pan nie wie? - Wtrącił Harry.
- Że to film o Was? 
- Nie..., o tańcu godowym biedronek.
- Biedronki!? W moim domu?! Skąd te małe skurczybyki się tu wzięły?! Grażyna chowaj sałatę!
Na początku nie wiedziałem czy sobie ze mnie żartują, czy mówią prawdę. Jednak po chwili do mnie dotarło.
- AAAAA! Będę w filmie! 
- Gdzie jest Niall? - Zapytał jeden z nich.
- W łazience. - Odpowiedziałem.
*Oczami Magdy*
Stanąwszy na zimnej posadzce od razu dorwałam się do suszarki, by choć trochę zamaskować "dowody zbrodni" przed rodzicami. W tym czasie blondyn skończył kąpiel i owinąwszy się w ręcznik wraz ze mną chciał nie zauważalnie przedostać się do pokoju po ubrania, bo oczywiście zapomniał ich stamtąd zabrać.
Otworzyliśmy drzwi i w momencie leżeliśmy na ziemi, bo wbiegł w nas jakiś gość z kamerą.
Widziałam tylko mojego tatę podbiegającego do nas i machającego do obiektywu skierowanego na sufit.
- Czeeeeeść! Jestem Stefan  i jestem Directioner, a moja córka chodzi z Niallem Horanem! Dumny ze mnie ojciec! 
- Tato, ale wiesz, że ona jest wyłączona?
*Oczami Nialla*
Nie dość, że nikt do nas nie zadzwonił, że dzisiaj kręcimy, to jeszcze zaciągnęli mnie w ręczniku na kanapę, żeby przeprowadzić ze mną wywiad. Zadawano mi bardzo dziwne pytania typu: " Ile kilogramów ziemniaków zjadasz rocznie? " , albo " Ile ostatnio wydałeś w Nando's ? " ,  a Tata Magdy wciąż wychylał swoją łysą głowę zza kanapy. 

*PO ZAKOŃCZONYM WYWIADZIE*

*Oczami Magdy*
- Mamoooo, bo chłopcy wraz z Alą zaprosili mnie do Londynu. Mogłabym jechać?
- Czyś ty dziecko oszalała?! Nie ma takiej opcji ! Przed chwilą stamtąd wróciłaś!
- Grażynka pozwól dziecku jechać. - Wkroczył do akcji Tata.
- Niee i koniec!
- Nie słuchaj mamy... Ja Ci pozwalam jechać, pod warunkiem, że będę mógł Was tam odwiedzać. - Powiedział mi na ucho.
- Jasne! Dzięki tato!
- No to świetnie! Samolot mamy dzisiaj o dwudziestej . Lećcie się spakować! Raz, raz ! - Zakomunikował Zayn.
Mama akurat tłukła schaby, więc tłuczkiem, który trzymała w dłoni uderzała o drugą i z morderczym wzrokiem wpatrywała się w tatę.
- Tak, tak wiem kochanie. Śpię dzisiaj na kanapie..- Odpowiedział smutno.
~*~
Szłam do kuchni po coś do jedzenia, bo przez to pakowanie okropnie zgłodniałam. Przechodziłam, obok aktualnego pokoju Lou, gdzie siedział teraz wraz z Alą i prowadzili bardzo tajemniczą rozmowę.
- Masz to? - Zapytał Tomlinson
- No, mam. - Odpowiedziała, po czym podała brunetowi jakąś kopertę.
Całą sytuację obserwowałam przez uchylone drzwi od pomieszczenia i wydała mi się dziwna i podejrzana.
Jednak moje wątpliwości szybko zostały rozwiane. Okazało się, że w owej tajemniczej kopercie znajdowały się dwa stypendia na Oxford, które nie wiem jakim cudem, ale udało się załatwić Ali. Mama była wniebowzięta do tego stopnia, że aż sama z własnej woli zgodziła się żebym pojechała i pozwoliła tacie wrócić do łóżka. 
*Oczami Patrycji*
Z racji tego, że moja mama i mama Magdy były najlepszymi przyjaciółkami, wystarczył tylko jeden telefon, żebym otrzymała pozwolenie na wyjazd tym bardziej kiedy mama dowiedziała się o stypendiach.

*TRZY GODZINY PÓŹNIEJ NA LOTNISKU*

Staliśmy już zwarci i gotowi do odprawy. Czekał na nas prywatny samolot chłopców, bo przecież nie dolecielibyśmy żywi publicznymi liniami.

Oczywiście chłopcy musieli sobie szczelić sweet focie przed odlotem, żeby mieć jakąś pamiątkę z pobytu w Polsce.
Rozsiedliśmy się wygodnie w fotelach i za piętnaście minut mieliśmy odlatywać, bo piloci sprawdzali ostatnie drobiazgi, by podróż była bezpieczna. 

W pewnym momencie do samolotu wszedł jakiś starszy pan. Od razu go rozpoznałam. To był ten sam dziadek, który kiedy pierwszy raz leciałyśmy do Londynu wyzywał na nas, że zabrałyśmy mu orzeszki.
- Co za wstrętne dziewuchy! Śledzą mnie! I jeszcze kolegów przyprowadziły! Człowiek już nie może normalnie publicznymi środkami transportu podróżować, bo się znajdą takie dwie co Ci uprzykrzą życie! Wychodzę stąd i już nigdy nie skorzystam z tych linii lotniczych! - Wykrzyczał.
- Ale panie dziadku! To jest prywatny samolot! Wyjdź pan stąd! - Zabrał głos jeden z pilotów.
A dziadek widząc, że pomylił samoloty szybko wycofał się na zewnątrz.
- Dobraa.... To było dziwne. - Dodał Liam - Nie wnikam w szczegóły tej znajomości.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu jest 12 część!! Cóż będziemy dużo pisać? Wakacje są i mały leń nas dopadł, ale mamy nadzieję, że to Was nie zraziło do czytania. ;) 
***************
Asiu (Alicjio Fletcher XD) nasza kochana! Dedykujemy Ci ten z jakże wielkim trudem napisany rozdział. :) Co prawda jesteś na wyjeździe, ale chcemy Ci życzyć wszystkiego co Niallepsze, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń (szczególnie tych o Lou) i żebyś nas nigdy, przenigdy nie zapomniała! 
PS. Do życzeń dołącza się również Karcia ^^